Zwykle CBA uderza o świcie, ale tym razem zapukali do domu Gromosława Czempińskiego wieczorem, około 20. Rewizja trwała do północy, a potem generał został poproszony, by się spakował i pojechał do Katowic. Nic nie mówił przez drogę. Noc spędził w izbie zatrzymań, a rano, dzięki przeciekowi z prokuratury, cała Polska już się dowiedziała, że superszpieg polskiego wywiadu, były szef UOP i obecny lobbysta, zamieszany jest w wielką aferę korupcyjną i nie wiadomo, czy nie zostanie aresztowany.
– Wydaje mi się, że prokuratura w ten sposób testowała, jak daleko może się posunąć – mówi współpracujący z Czempińskim były funkcjonariusz UOP.
Jeśli był to test, to nie wiadomo, jak go odczytać. Bo prokurator postawił Czempińskiemu zarzuty korupcji i prania brudnych pieniędzy, ale nie zdecydował się na zatrzymanie go w areszcie. Zadowolił się jedynie milionem złotych kaucji.
Gwiazdor
O Gromosławie Czempińskim Polska usłyszała w grudniu 1993 r., gdy minister spraw wewnętrznych Andrzej Milczanowski przedstawił w Sejmie nowego szefa Urzędu Ochrony Państwa. Ówczesny poseł Zbigniew Siemiątkowski zapamiętał, że szef przyszedł na spotkanie z parlamentarzystami w czarnych okularach i zabronił fotoreporterom wykonywać jakichkolwiek zdjęć. Zawsze byłem człowiekiem cienia – wyjaśnił.
– Z powodu tej otoczki wyglądał bardzo tajemniczo – wspomina Siemiątkowski, który kilka godzin później spotkał szefa UOP brylującego, już bez ciemnych okularów, na otwarciu nowego salonu Mercedesa. Niezłą nam pan szopkę urządził w Sejmie – zauważył wtedy Siemiątkowski.
Czempiński zastąpił na stanowisku szefa UOP Jerzego Koniecznego, którego dymisję wymusił ówczesny prezydent Lech Wałęsa. Konieczny sprzeciwiał się odwołaniu płk.