Kraj

Empatia i szczury

W niedawnym „Przeglądzie” (30 października 2011 r.) zachwyciły mnie słowa Stanisława Soyki: „lewicowość to znaczy empatia”. Skłamałbym pisząc, że było to dla mnie olśnienie. Zawsze tak czułem, a może przeczuwałem. On to jednak sformułował i postawił kropkę nad „i”. Tak naprawdę o to przecież chodzi i węzeł gordyjski pęka. Dookoła ścigają się szczury. Ale nie jest bynajmniej tak (choć oczywiście może się zdarzyć), że zdolniejszy szczur wygrywa. Na ogół, bez względu na przesłanie, wiedzę czy kompetencje, silniejszy szczur zagryza słabszego. Siła silniejszego szczura nie musi wynikać z jego muskułów. Nie musiał ani trenować, ani brać odżywek. Ale znalazł haka. W świecie szczurów nie ma litości ani tym bardziej umiłowania piękna. Szczur silniejszy ustawia świat pod swoje dyktando. A w nim najnowszą modę, perfumy, bez których zapachu przestajesz się liczyć, markę samochodu i serial telewizyjny nieskończonej głupoty, który oglądasz, gdyż jego aktorów miał akurat szczur chęć wypchnąć na nieboskłony, a ty wiesz, że w szczurzej rzeczywistości musisz ich znać, gdyż inaczej, zagadnięty w knajpie, skompromitujesz się do szczętu. Kiedyś trzeba było wiedzieć, kim był Dante, dzisiaj musisz znać braci Mroczków. Takie są reguły gry i nie podskakuj, gdyż szczury mają zęby wystarczająco długie.

Aż tu nagle mówi Soyka o empatii. Cóż to znaczy? Zrozumienie, więcej nawet – współbolenie. To tylko, że idąc ulicą widzisz nagle faceta, który nie miał w sobie sił, odwagi, a może po prostu uczciwości, żeby zmierzyć się ze szczurami. Krótko mówiąc zrezygnował, myślał idiota, a może taką miał wrażliwość, że nie czuł się na moralnych siłach nikogo zagryźć. Empatia to jednak słowo o bardzo rozległej pojemności. W „Słowniku wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych” Władysława Kopalińskiego czytamy, iż jest to „umiejętność wczuwania się w położenie innej osoby, identyfikowanie się uczuciowe z kimś”. Teoretycznie winien byłbym więc odczuwać empatię i w stosunku do zwycięskich szczurów… Gdzie jest różnica? Ależ jest ona zdumiewająco prosta. Szczury – czy te w białych kołnierzykach, czy z gnatami w kieszeniach, w fioletowych sutannach, w wielkich limuzynach i z immunitetami, mojej empatii po prostu nie potrzebują. Nie warto jej więc dla nich marnować.

Kiedy widzę osobę ogłaszającą się lewicowcem, do której miano ongiś wielkie zaufanie, ze złotą statuetką Business Centre Club w dłoni, robi mi się ogromnie przykro, czuję się zdradzony. Oczywiście, nie siedzę jeszcze z kapeluszem na jezdni, czekając na spojrzenie. Ale spotykamy takowych (przenośnie lub dosłownie) co krok. I wtedy czujemy potrzebę reakcji, choćby wrzucenia niepokornej kartki do urny. Empatia, jaką musi odczuwać człowiek lewicy, dotyczy odtrąconych, spychanych na margines, ograniczanych w obywatelskich prawach, traktowanych z obojętnością lub pogardą. Dlatego też lewica winna zajmować się nie tylko – co jest skądinąd jej pierwszym obowiązkiem – ubogimi, chorymi czekającymi miesiącami na najpilniejszą operację, ale również wszystkimi dyskryminowanymi grupami. Czy są to nieodpowiednio opłacane i odsuwane od należnych im stanowisk kobiety, czy mniejszości narodowe, czy homoseksualiści, czy mający swoje wyobrażenie religijne tzw. sekciarze. Inaczej równość i demokracja stają się tylko pustymi słowami.

I wbrew łatwym prześmiewcom czy Jarosławom Gowinom, którzy pojęli słuszność praw świata, nie są to bynajmniej tematy zastępcze. Dyskryminując jednego obywatela, podważa się fundament, na którym opiera się całe społeczeństwo. Jest jakaś tragiczna ironia, iż tenże Gowin, kiedy mowa na przykład o małżeństwach homoseksualnych, będzie powoływał się na prawo naturalne. Tymczasem dobór naturalny na tym właśnie polega, że silniejszy zagryza słabszego, bogatszy uboższego, a ortodoksyjny wątpiącego, co zauważył już na przełomie XII i XIII w. św. Franciszek z Asyżu. Rzecz w tym się jednak nie zamyka.

Niech tam będzie szczurom. Nie ma co mieć do nich najmniejszej niechęci. Niech mają swój obfity, wspaniały świat. Niechaj spijają ambrozję z ozdobnych konwi, zagryzając ostrygami, meduzami i drobiem w dziesięciu smakach (biedny Okudżawa sądził, że są tylko cztery), niechaj jednak nie zaszczurzają świata „Tańcami z gwiazdami” i świecidełkowatą tandetą na każdym kroku. Im łatwiejszą damy plebsowi strawę, tym większa będzie oglądalność, liczniejsze reklamy i więcej pieniędzy wpłynie do szczurzych kieszeni. Lewicowość to także trudny obowiązek rezygnacji ze schlebiania prymitywnym gustom na rzecz ich kształtowania. A po cholerę? Bo życie społeczne to nie tylko kwestia wydawania pieniędzy. Jestem ostatni, by nie doceniać ich znaczenia, ale partycypacja w życiu społecznym nie może się odbywać tylko przez nie i dzięki nim. Kiedy słyszę, iż „najważniejsza jest gospodarka”, wzruszam ramionami. Dlatego, że to po prostu nic nie znaczy. Nie chodzi o wypracowywanie bogactw, ale taki ich podział, który uwzględnia godność ludzką. Kto zapomina o tej zasadzie, niech nie prawi o lewicowości, gdyż staje się wtedy malowanym lisem.

W  onegdysiejszej ankiecie POLITYKI na najlepszego pisarza polskiego XX w. głosowałem za Stefanem Żeromskim. Wyśmiał mnie niemiłosiernie serdeczny przyjaciel Jurek Pilch. Miał swoje racje. Rzeczywiście, poza „Syzyfowymi pracami” i „Wierną rzeką” (może jeszcze „Przedwiośniem”) literatura Żeromskiego balansuje na granicy kiczu, a przeważnie ją przekracza. Jest w niej jednak ta empatia, o której mówi Soyka. To on, a nie kto inny, wychował pokolenie polskich nauczycieli, oddanych uczniom bez względu na wynagrodzenie, społeczników, Judymów, spółdzielców. Tego właśnie zabrakło SLD w ostatnich wyborach. Wziął na siebie spadek po Żeromskim Janusz Palikot i z nie najgorszym, jak widać, wynikiem. Jest głęboką nieuczciwością wymawiać mu, że i on ze szczurów rodem. Dosyć już czepiania się przeszłości. Witamy cię z radością w lewicowym gronie, szczurze nawrócony!

Polityka 46.2011 (2833) z dnia 08.11.2011; Felietony; s. 105
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną