Pielęgniarski czepek leży u Doroty Gardias w biblioteczce, obok Wielkiej Encyklopedii Powszechnej. – My rzadko chodziłyśmy w czepkach – opowiada Liliana Pietrowska, działaczka potężnego (80 tys. członków) Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych (OZZPiP), któremu Gardias do niedawna przewodziła. – Dorota wróciła do tego symbolu, na protestach zaczęłyśmy je nosić, by było widać, że my to my.
Media bardziej niż na czepek zwróciły uwagę na fryzurę i garderobę przewodniczącej. Dorota Gardias wyciąga futrzaną kurteczkę – króliki z kołnierzem obszytym skrawkami lisa. W obiektywie prezentowała się bogaciej. „Fakt” oburzał się, że szefowa OZZPiP wygląda jak księżna, a śmie opowiadać o pielęgniarskiej biedzie. Tabloidy wytknęły jej też samochód, staranny makijaż i płacę – dwie średnie krajowe. – Koleżanki były wtedy bardzo za mną – wspomina. – Bo te komentarze pokazywały, jak pielęgniarka jest ustawiona społecznie. Nie mamy prawa mieć samochodu? Nie mamy prawa się ubierać? Dlaczego?
Pielęgniarka z PiS
Czy Jolanta Szczypińska też ma jeszcze pielęgniarski czepek, nie wiadomo. Nie znajduje czasu na rozmowę. W 1980 r. była współzałożycielką Solidarności Służby Zdrowia w Wojewódzkim Szpitalu w Słupsku. Dziś w tym szpitalu do Solidarności należy ok. 30 osób, a ok. 480 do OZZPiP, który w 1999 r. zakładała jej wyborcza konkurentka.
W stanie wojennym obie pracowały na jednym oddziale. Początkująca w zawodzie Gardias, rocznik 1963, podziwiała odwagę nieco starszej koleżanki opozycjonistki, którą esbecja zabierała z dyżurów.
Po zmianie systemu Szczypińska przez kilka lat była bezrobotna. – Była dobrą pielęgniarką – mówi doktor Kazimierz Czyż, który pełnił z nią dyżury na internie.