Nadchodzące wybory nie będą decydowały o jakimś gospodarczym przełomie. Cokolwiek mówią politycy, pole manewru jest ograniczone światowym kryzysem i powiązaniami polskiej ekonomii z globalnym systemem finansowym. Nie ma do dyspozycji cudownych recept na zwiększenie emerytur, stworzenie idealnej służby zdrowia, fantastycznego szkolnictwa, imponujących dróg i kolei. Nie da się ustawami polepszyć poziomu życia czy zwiększyć pensji. Pieniądze w kasie państwa są jedne. PiS nie przegrał wyborów w 2007 r. przez gospodarkę ani Platforma teraz nie wygra za jej fantastyczny stan. Wiara w obietnice wyborcze opozycji ma takie same wątłe podstawy jak karanie Platformy za „nieudolne rządy”.
Są oczywiście możliwe korekty, zwolnienie lub przyspieszenie prywatyzacji, różne tempo redukowania zadłużenia, drobne przesunięcia strumienia budżetowych pieniędzy (np. bardziej w kierunku swojego elektoratu), wprowadzenie jakichś nowych podatków dla najbogatszych, banków itp., ale o radykalnych zmianach, o których lubią mówić partyjni propagandziści, nie ma mowy. Oczywiście, jedni są sprawniejsi niż inni, bardziej obliczalni, lepiej znający międzynarodowe realia, ale i inni wcale nie muszą tak wiele zepsuć, gdyż system finansów ma swoje ograniczenia, gorset procedur.
Powiedzieć czy napisać można wszystko, ale możliwości realizacji tych postulatów są więcej niż skromne. Zresztą wszystkie partie aspirujące teraz do władzy już rządziły i miały szansę, aby w lepszych ekonomicznie warunkach przeprowadzić reformy, do których dzisiaj nawołują.
9 października będziemy więc wybierać raczej to, co mniej zależy od państwowych pieniędzy, a bardziej od osobowości i nastawienia rządzących, ich ideowych wizji, obsesji i fobii. Bardziej wybierzemy atmosferę, w jakiej będzie funkcjonowało społeczeństwo, sposób, w jaki będą traktowane zasady liberalnej demokracji, polityka karna, wolności obywatelskie. Także to, jaka będzie interpretacja historii, jakie wartości kulturowe i etyczne będą lansowane, a jakie sekowane. Jakie będą szkolne programy i które projekty kulturalne wspierane finansowo, jaki będzie ton polityki zagranicznej.
To będzie wybór dominującej przez najbliższe lata mentalności, kulturowego wzorca. Sam prezes Kaczyński wyjaśnił, że w haśle PiS: „Polacy zasługują na więcej”, chodzi przede wszystkim o wartości, o więcej „uczciwości i prawdy”. Głównie wartości i przekonań dotyczy nasz quiz. Na każde z pytań można odpowiedzieć „tak”, „nie” lub „trudno powiedzieć”. Przewaga któregoś rodzaju odpowiedzi pomoże nam usytuować się na mapie politycznej. Pod każdym pytaniem proponujemy własną interpretację tematu jako niezobowiązujący materiał do przemyśleń.
Nie ukrywamy, że główna alternatywa na tej mapie to PO–PiS, gdyż pozostałe ugrupowania nie reprezentują tak wyrazistych opcji, a poza tym będą pełniły tylko rolę pomocniczą przy układaniu nowych rozdań władzy. Zakładamy też, że ci z niezdecydowanych, którzy w końcu nie pójdą do wyborów, de facto biernie wesprą PiS, który ma bardziej zdeterminowany elektorat. Na prawicowych portalach blogerzy modlą się o niską frekwencję, najlepiej poniżej 40 proc., bo wtedy, jak uważają, PiS ma zwycięstwo w kieszeni, jak w 2005 r. Polska jest ważniejsza niż demokracja i frekwencja – można tam przeczytać. Decyzje niezdecydowanych mogą pokrzyżować te przewidywania.
1. Czy państwo powinno odgrywać większą rolę w gospodarce, życiu społecznym, w wyznaczaniu celów narodowej wspólnoty?
To bardzo istotna różnica pomiędzy PiS a Platformą. Państwo jako forma istnienia narodu odgrywa zasadniczą rolę w myśleniu Jarosława Kaczyńskiego. To państwo dostarcza sensu, wyznacza moralne cele, wychowuje obywateli, dostarcza autorytetu i godności. Jednostka poza wspólnotą praktycznie nie istnieje, powinna dołączyć do moralnej większości. Państwo jest także regulatorem dóbr, nadzorcą dobrego, narodowego kapitalizmu. Stąd postulaty ochrony „narodowych sreber”, niechęć do prywatyzacji, a nawet mgliste zapowiedzi nacjonalizacji jakichś części gospodarki. W zasadzie wszystko co niepaństwowe powinno być pilnowane i monitorowane jako potencjalnie „nieautentyczna emanacja” pewnych sił.
Platforma jest tu bardziej (choć niekonsekwentnie) liberalna, nie absolutyzuje państwa, które w tej wersji ma być raczej nienachalnym organizatorem życia publicznego, a nie dostarczycielem sensu istnienia, wartości, obyczajów, modeli zachowań czy jednego wzorca patriotyzmu. Państwo PiS chce być wszechobecne, permanentne i totalne, państwo Platformy – raczej interwencyjne i niezawracające głowy ideologią.
2. Czy Polska jest państwem bezprawia?
Odpowiedź pozytywna mocno zbliża do PiS, którego lider nawet niedawno powtórzył tę tezę wprost, postulując wymianę wszystkich sądów i wprowadzenie tam niezbędnej „równowagi”. To również pośrednio pytanie o legitymację całej III RP.
Partia, która nie bez powodu ma w swojej nazwie i prawo, i sprawiedliwość, już raz pokazała w praktyce, że uważa się za jedynego depozytariusza i interpretatora tych wartości.
Między tezą, że Polska jest państwem bezprawia, a przekonaniem, że wymiar sprawiedliwości nie jest idealny, że działa opieszale i wymaga głębokiej zmiany, jest przepaść.
3. Czy przyczyny katastrofy smoleńskiej pozostają niewyjaśnione?
Opinie o przyczynach katastrofy Tupolewa stały się deklaracjami politycznymi. Niezależnie od raportów, jakie się w tej sprawie ukazały, oraz od stwierdzonych faktów i wciąż niejasnych motywacji niektórych decyzji załogi samolotu, deklaracja, że nie wiadomo, co się stało pod Smoleńskiem, jest wyrazem niewiary w oficjalną wersję wydarzeń, a stąd już blisko do winy rządu. To wotum nieufności oznacza, że wątpiący jest w zasadzie politycznie z PiS, choć nie musi to oznaczać automatycznie wyznawania teorii zamachu.
Negatywna odpowiedź na to pytanie zbliża do Platformy, ale tu sprawa nie jest jednoznaczna, gdyż tylko PiS, w przeciwieństwie do większości pozostałych ugrupowań, zdecydowanie kontestuje oficjalne wyjaśnienie katastrofy.
4. Czy prezydent Kwaśniewski zrobił źle, przepraszając za zbrodnię w Jedwabnem w imieniu narodu?
Tu sprawa jest jaśniejsza. PiS jest w ogóle przeciwny przepraszaniu jako takiemu, a już zwłaszcza w imieniu narodu, który w mniemaniu tej partii zawsze był pokrzywdzony, a nigdy nie krzywdził. Jednocześnie politycy PiS nieustannie żądają przeprosin od innych.
Jedwabne mocno dzieli politycznie i wprowadza wątek patriotyzmu: czy rozumieć to pojęcie jako bezwarunkową obronę nacji przed wszelkimi zarzutami, czy też w wersji krytycznej, kiedy przyjmuje się do wiadomości i piętnuje również ciemne karty historii narodu. Stanowisko Platformy, ale też innych ugrupowań, jest w tej mierze bardziej otwarte.
5. Czy państwo powinno wspierać swoim autorytetem (i pieniędzmi) jedną wersję historii?
To pytanie o sensowność polityki historycznej, a także o jej charakter i treści. To jest też pytanie o zakres pluralizmu historiograficznego, aprobowanego i dopuszczanego powszechnie. Najbardziej wyrazistą jej koncepcję ma PiS i miał prezydent Lech Kaczyński wywodzący się z tej formacji, który rzeczywiście wiele zrobił najpierw w Warszawie, a potem szerzej, by uhonorować pamięć o Powstaniu Warszawskim. Problem nie polega tu na krytyce idei niepodległościowo-patriotyczno-powstańczej, politycznie zawłaszczanej przez PiS, bo wszyscy w tej sprawie są dość zgodni, lecz na pozostałych komponentach do niej dodawanych.
W jednym szeregu ustawiane są zatem i jednowymiarowe opowieści o zasługach tylko niektórych działaczy Solidarności, i te napastliwe wobec Lecha Wałęsy, o winach i grzechach III RP, heroicznych zasługach premiera Jana Olszewskiego, a też o kapepowskich korzeniach redaktorów „Gazety Wyborczej”. To są karty z tego samego podręcznika historii, do nauczenia się na pamięć i bez dyskusji.
6. Czy suwerenność i bezpieczeństwo Polski są istotnie zagrożone?
Przez Rosję, Niemcy, Unię Europejską? Tu mieszczą się wszystkie tezy o „kondominium”, o białej fladze wywieszanej przez Tuska, o uleganiu możnym tego świata i wpływowym grupom. Oczywiście zawsze istnieje jakieś potencjalne zagrożenie, ale problem polega na tym, jak postrzega się skalę i charakter tego zagrożenia. PiS, jak wiele na to wskazuje, wciąż zdaje się postrzegać Unię Europejską jako twór zewnętrzny wobec Polski, a nie organizm, którego jest integralną częścią. Opowieści o zasadniczym zagrożeniu suwerenności państwowej i kulturowej przedstawiane są w tej wersji jako polityczny realizm, skonfrontowany z „naiwnością”, w gorszej opcji – złą wolą Platformy. Tusk natomiast postanowił wesprzeć ideę europejską i mozolnie dobijać się w strukturach brukselskich znaczenia. Chce grać w pierwszej lidze, choćby na razie w jej dolnych strefach. PiS zaś nieustannie chce budować wewnętrzne kontrstruktury, liderować drugiej lidze „niezadowolonych” i rzekomo pokrzywdzonych przez mocarstwa. To stały motyw odwoływania się do lęków, poczucia krzywdy, wykluczania, pomijania i manipulowania. Taki kompleks szlachetnej gorszości przy moralnej wyższości.
7. Czy w Polsce tłumiona jest wolność słowa?
Teza ta jest głoszona przez PiS i przez jego dziennikarzy, zwłaszcza tych, którzy potracili programy w mediach publicznych. Głoszą te prawdy zresztą w prasie, która może głosić, co chce. Jest pytanie dodatkowe, czy jakiekolwiek słowo, jakakolwiek myśl została w Polsce ostatnimi czasy uwięziona bądź skrępowana? Mówi i pisze się bez żadnych zahamowań, aż czasami trudno uwierzyć, co głowa potrafi wymyślić, a papier czy mikrofon znieść. Zatem jakie są przykłady tych zagrożeń? Które słowo zostało wykluczone z dyskursu publicznego?
8. Czy jesteś zwolennikiem powszechnej lustracji?
Lustracja poza swym konkretnym wymiarem jest częścią doktryny zakładającej podejrzliwość i nieufność wobec możliwej zdrady. Narzędziem często jest insynuacja. Lustracja z 2007 r. z ujawnianiem tzw. zasobów osobowych zakładała, że część osób tam umieszczonych jest niewinna i będzie się musiała oczyścić. To część filozofii IV RP, że „niewinni nie mają się czego bać”, bo nawet jak zostaną posądzeni, to po weryfikacji powrócą do grona uczciwych.
Pozytywna odpowiedź na to pytanie zbliża do PiS, do pewnego sposobu myślenia tej partii o wymiarze sprawiedliwości, o państwowym porządku. PiS generalnie jest bardziej starotestamentowy, niewybaczający, żądający absolutnego pokajania się jako warunku i tak niepewnego czy pozornego wybaczenia. Platforma jest bardziej nowotestamentowa, pobłażliwsza dla występków i życiowych błędów, niewymagająca drastycznej pokuty, raczej poprawy. To więc wybór także moralny i ludzki, zależny od tego, jak się postrzega kondycję ludzką, jak ustawia hierarchię wartości: ważniejsza jest wolność czy porządek? Bezwzględne żądanie odpłaty czy litościwe zapomnienie? To bardzo subtelny wybór.
9. Czy Kościół powinien odgrywać większą rolę w życiu publicznym?
To pytanie o znaczenie doktryny katolickiej w ustawodawstwie (m.in. aborcja, in vitro, związki partnerskie), o udział hierarchów w uroczystościach państwowych, o ideową kontrolę duchownych nad wiernymi i na ile państwo powinno uwzględniać w praktyce rządzenia poglądy religijne większości. Choć wszystkie partie zdają się toczyć z Kościołem swoje gry, to Platforma w swym głównym nurcie sprzyja religijnej „prywatności”, nie walczy z Kościołem, ale też nie czyni z religii swojego istotnego punktu odniesienia.
PiS, choćby już z racji swojego aliansu z Radiem Maryja (jego słuchaczy Jarosław Kaczyński określił niegdyś swoim najważniejszym elektoratem), stawia katolicyzm (pytanie, na ile szczerze) niemalże w roli oficjalnego zestawu wartości, na równi z narodem i państwem. W tej optyce Kościół jest stale zagrożony, prześladowany jako ostoja polskości i tożsamości.
Platforma, co prawda niekonsekwentnie, stara się czasami wykazać jakąś niezależność, przynajmniej werbalnie („nie będziemy klękać przed księdzem”), PiS natomiast w wielu przypadkach wykazał nawet nie poddańczość wobec hierarchów, ale postawił się w roli istotnego interpretatora doktryny, karcącego nielubianych biskupów i ustalającego normę religijnego patriotyzmu. PiS to więcej Kościoła w życiu publicznym, i to pewnej jego odmiany, zamkniętej, mesjanistycznej, narodowej, swoiście ortodoksyjnej.
10. Czy kara śmierci powinna być przywrócona?
Jasne jest, że w Polsce kara śmierci przywrócona nie będzie, niemniej popisywanie się wzywaniem do jej przywrócenia należy już do rytuału politycznego prawicy, zwłaszcza PiS (choć ostatnio w nawiązaniu do zbrodni norweskiej zatęsknił do kary śmierci minister Sikorski). Ma być ona stałym elementem krajobrazu sprawiedliwości, taką latarnią morską oświetlającą drogę prawną, świadczącą o determinacji i bezkompromisowości w walce z przestępstwem.
Poza PiS wszystkie pozostałe, a liczące się partie w ogóle tej kwestii nie stawiają, nawet w wydaniu wiecowym, bądź dlatego, że nie wierzą w jej przywrócenie, bądź dlatego, że ideowo są przeciwne.
11. Czy w Polsce potrzebna jest konserwatywna rewolucja?
PiS jest partią zmiany, ale ściśle ideologicznej, która może mieć także konsekwencje ekonomiczne (nie za wielkie) oraz w polityce zagranicznej (znacznie większe). Państwo – w tej optyce – ma się radykalnie zmienić, ponieważ wszystko działa nie tylko źle, ale ma zgniłe podstawy ideowe i moralne, jest nachylone w stronę liberalizmu i nihilizmu. To nie jest tylko usprawnienie państwa, ale przebudowa według konkretnej światopoglądowej doktryny. Platforma zaś jest ugrupowaniem głoszącym ideowe status quo, trzymającym się „historycznych kompromisów” (np. aborcyjnego), unikającym ideologicznych sporów, rozmywającym je (in vitro). Strażnicy rewolucji (ale ściśle narodowo-katolickiej) kontra strażnicy środka. To z kolei wybór fundamentalny.
***
Większość odpowiedzi na „tak” oznacza, że biorący udział w quizie pozostaje w kręgu myślenia PiS. Większość negatywnych – że bliżej mu do innych partii, a biorąc pod uwagę polityczną ekonomię, czyli włączenie się do głównego pojedynku – do Platformy. Przy przewadze „trudno powiedzieć” trzeba posłużyć się intuicją i personalnymi sympatiami.