PiS zostało ukarane za to, że jego politycy wyrazili opinię, iż „za rządów PO nic się w Polsce nie zmieniło” i za trawestację nazwy kampanii z „Polska w budowie” na „Polska w bałaganie”.
Pierwsza uwaga - przyznam, że dziwi mnie tak wniesienie tej sprawy do sądu, jak i wyrok tegoż sądu. Nie dlatego, że nie wystąpił tu przypadek oszczerstwa czy kłamstwa politycznego, bo – taki mam pogląd i takie odczucie – wystąpił. Tyle tylko, że właśnie polityczny, a więc z założenia niejako pochodzący z lewego łoża, poddany logice i etyce skuteczności politycznej i wyposażony w specyficzną kulturę walki, co występuje zwłaszcza w gorącym sezonie wyborczym. Odbiorcy takich propagand biorą je niejako w nawias, przymrużają oko, wiedzą, że mamy do czynienia z pewną konwencją i grą, by nie powiedzieć - z zabawą, aczkolwiek z reguły mało śmieszną. Ci, co mówią w to nie wierzą, ale ci co słuchają, także.
Zresztą takie posługiwanie się nieprawdami i generalizacjami nie jest wyłącznie cechą Prawa i Sprawiedliwości, ostatnio wystarczy chociażby wsłuchać się w bębny Sojuszu Lewicy Demokratycznej. A poza tym jak na skalę i styl PiS - który świetnie pamiętamy, a przykładów można sypnąć tysiąc - te akurat inkryminowane słowa są doprawdy maluteńkie i ciepluteńkie. O czym tu gadać, z czym do sądu lecieć? No i czy sąd musiał być taki literalny? Niestety, ale trochę niepoważnie wyszło.
Druga uwaga - prezes PiS nie chciał komentować wyroku, uniósł się ponad. Nie byłby jednak sobą, gdy nie dodał, że w Polsce „w oczywisty sposób nie możemy mówić o państwie prawa”. Nie mówi, ale mówi i to w klasycznej już doprawdy formule. Jest oczywiście ugruntowanie przekazu na pewniku („w oczywisty sposób”), jest figura pokrętnej logiki („nie możemy mówić…”), która jest w istocie prosta jak drut i prowadzi do tezy i oskarżenia, że Polska nie jest państwem prawa. Kropka. Są słowa, jest myśl, a autor wije się jak piskorz. Nic nowego.