W zeszły czwartek w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego spotkali się przedstawiciele MON i MSZ, żeby uzgodnić liczebność i zadania przyszłych kontyngentów. Nie udało się im jednak ustalić wszystkich szczegółów. – Prezydent cały czas stoi na stanowisku, aby zacząć ograniczać nasze zaangażowanie w Afganistanie – mówi Stanisław Koziej, szef BBN. Przedstawiciele pozostałych resortów podchodzą do tego z rezerwą.
Gra toczy się o liczebność dziesiątej zmiany. Czasu na ustalenia jest coraz mniej, bo pierwsi żołnierze z tego kontyngentu powinni ruszyć już we wrześniu, a nie mają jeszcze wyznaczonych etatów, czyli pewności, czym konkretnie będą się zajmować. – Nim określimy, o ile zmniejszymy liczbę żołnierzy, musimy ustalić, jakie zdejmiemy z nich zadania. Ograniczanie kontyngentu bez ograniczania obowiązków narażałoby ludzi – mówi minister Koziej.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że sam kontyngent zostanie okrojony nieznacznie. Zamiast 2,6 tys. żołnierzy do Afganistanu pojedzie ich 2,5 tys. Utrzymywany w odwodzie 400-osobowy kontyngent zostanie zredukowany do stu żołnierzy, którzy w razie kłopotów polecą do Afganistanu. – To bardzo realny scenariusz. Przed każdymi wyborami obcinano kontyngenty – mówi gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych. Jego zdaniem, to bardzo dobry moment, żeby rozpocząć wycofywanie się z Afganistanu. – Wojsko zrobiło tam już wszystko, co mogło. Skoro Amerykanie zaczynają się wycofywać, to i my nie powinniśmy z tym zwlekać.