Kraj

Zamach na rozum

PiS, Dubieniecki i „atak mediów”

Marcin Dubieniecki znów przekonuje, że każdy, kto ujawnia jego grzeszki, bierze udział w jakimś antypisowskim zamachu.

Ostatnie tygodnie z pewnością nie były dla Marcina Dubienieckiego najlepsze. Najpierw „Polityka” ujawniła, że założył kancelarię z radcą prawnym Jackiem M. oskarżonym w głośnej aferze związanej z zakupem ziemi pod ambasadę Egiptu w Polsce. Potem „Gazeta Wyborcza” napisała, że choć mąż Kaczyńskiej figuruje w rejestrze spółek jako właściciel firmy MD Invest Group, faktycznie należy ona do Tomasza M. ps. Matucha skazanego w 2009 r. za kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą. W końcu „Dziennik Bałtycki” doniósł, że w 2009 r. prezydent Lech Kaczyński ułaskawił Adama S., który kilka tygodni wcześniej został wspólnikiem Dubienieckiego. Na S. ciążył wyrok za wyłudzenie 120 tys. zł z PFRON.

Dubieniecki odmawiał komentowania tych publikacji. Dzisiaj przerwał milczenie. W swoim oświadczeniu (zatytułowanym „do wszystkich możliwych mediów”) napisał: „Nie przypominam sobie aby media koncentrowały się na czyimś powinowatym polityka tak, jak na mojej osobie. To jest dowód tego, że karnawał zbierania „haków” rozpoczął się.” [pisownia zgodna z oryginałem – red.]

Według niego publikacja o ułaskawieniu Adama S. „ma pośrednio zmierzać do szkalowania osoby śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego przed zbliżającą się rocznicą katastrofy smoleńskiej”,  a łącznie z pozostałymi artykułami – pośrednio uderzać w Jarosława Kaczyńskiego. Wszystko przybiera więc „wymiar najczystszej walki politycznej za pośrednictwem rodziny”.

Nawet gdyby Dubieniecki w ogóle nie zabrał w tej sprawie głosu publicznie – jego tłumaczenia łatwo byłoby przewidzieć. Gdy wiosną ubiegłego roku „Gazeta Wyborcza” opisała rolę, jaką odegrał w aferze związanej z wyprowadzeniem pieniędzy z Południowo- Zachodniej SKOK, Dubieniecki twierdził, że publikacja miała osłabić Jarosława Kaczyńskiego przed wyborami prezydenckimi. Jesienią ubiegłego roku, gdy „Super Express”  napisał, że za prezydentury Lecha Kaczyńskiego Dubieniecki przygotowywał wniosek o ułaskawienie Krzysztofa S., skazanego na 11 lat więzienia, mąż Kaczyńskiej przekonywał: „Czuję się inwigilowany przez służby specjalne.(…) Podejrzewam, że prowadzone działania mają doprowadzić do mojego tymczasowego aresztowania”. Tym razem miało to osłabić przywództwo Jarosława Kaczyńskiego w targanym wówczas konfliktami PiS.

Nieważne bowiem, kiedy ukazują się publikacje poświęcone Dubienieckiemu. Jeśli ukazują go w złym świetle, zawsze są zamachem na PiS. Łatwo w ten sposób znaleźć obrońców.

Przywołując dzisiejsze oświadczenie Dubienieckiego – można powiedzieć, że nigdy wcześniej żaden powinowaty polityka, nie udzielił wcześniej tylu lukrowanych wywiadów kolorowym pismom i nie wystąpił w tylu sesjach fotograficznych. Żadnemu innemu media nie udostępniały tak chętnie swych łamów, by mógł snuć swe polityczne plany i wizje – nawet jeśli były one najbardziej nieprawdopodobne. Jego znajomi nie wierzyli, że faktycznie zamierza zaangażować się politycznie – sam mówił przecież, że z bycia posłem nie zdołałby się utrzymać. Przekonywali, że cały ten medialny zgiełk ma pomóc Dubienieckiemu w interesach.

Dziś mąż Marty Kaczyńskiej Dubieniecki nie może pogodzić się z tym, że media zainteresowały się jego biznesami. Można to zrozumieć. Ale robienie z tego zamachu politycznego, to już zamach na zdrowy rozsądek.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Ukraina przegrywa wojnę na trzech frontach, czwarty nadchodzi. Jak długo tak się jeszcze da

Sytuacja Ukrainy przed trzecią zimą wojny rysuje się znacznie gorzej niż przed pierwszą i drugą. Na porażki w obronie przed napierającą Rosją nakłada się brak zdecydowania Zachodu.

Marek Świerczyński, Polityka Insight
04.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną