Pozwolę sobie na przepowiednię dotyczącą szans powodzenia badań w trzech dziedzinach fizyki i astrofizyki. Chodzi o poszukiwania pozasłonecznych układów planetarnych i badania nad naturą ciemnej materii i ciemnej energii.
Na zakończenie pierwszej dekady XXI w. rozumiemy naturę fizyczną tylko 5 proc. składników obserwowanego Wszechświata. To materia barionowa, z której zbudowane są pierwiastki chemiczne i najnowszy numer „Polityki”. Pozostałe 70 proc. i 25 proc. gęstości materii to odpowiednio ciemna energia i ciemna materia. W odróżnieniu od barionów, które „widać” w gwiazdach na niebie i w naszych laboratoriach, o ciemnej energii i materii wiemy tylko dzięki temu, jak poprzez grawitację wpływają na dynamikę Wszechświata. O tym, jaka jest ich natura, możemy tylko spekulować. Czy chodzi tylko o słabo oddziałujące cząstki, które w końcu przyłapiemy w naszych detektorach, czy o coś poważniejszego, jak dodatkowe wymiary czasoprzestrzeni?
Intensywne poszukiwania cząstek ciemnej materii prowadzone są w laboratoriach Europejskiego Ośrodka Badań Jądrowych w Genewie (CERN), głęboko pod ziemią, w szybach kopalń, i w pokrywie lodowej Antarktydy. Te poszukiwania mogą zakończyć się sukcesem przed 2020 r. Powinny również zakończyć się misje satelitarne planowane przez NASA i ESA, przeznaczone do badań nad ciemną energią.
Jeszcze bardziej optymistycznie wyglądają plany poszukiwań „drugiej Ziemi”, pozasłonecznego układu planetarnego zawierającego gwiazdę podobną do Słońca i planetę o masie i parametrach orbity takich jak Ziemia.
Żeby nie było zbyt wesoło, przypomnę, że strategia lizbońska (Lisbon Agenda) przewiduje, iż w 2010 r. na badania naukowe powinniśmy przeznaczyć 3 proc. PKB. Przeznaczamy od 0,3 do 0,5 proc. Program nauczania w liceach przewiduje dwie godziny lekcyjne religii i jedną godzinę fizyki tygodniowo. Zamiast na naukę wydajemy na pseudonaukę rodem z IPN i inne bzdury. Zagrożeniem dla nauki w Polsce i na świecie jest to samo, co jest zagrożeniem dla ekologii Ziemi, dla wolności oraz demokracji.
Jest to turbokapitalistyczny „pragmatyzm”, który tak dobrze diagnozuje Zygmunt Bauman. Może jednak zmądrzejemy? I dojdziemy do wniosku, że szkoły i biblioteki są ważniejsze od stadionów, a jakość życia ważniejsza od prostackiej maksymalizacji zysku? Nie traćmy nadziei. Polecam artykuł jednego z ojców terapii szokowej.