Kraj

Będą narkotyki, nie będzie dopalaczy

Jack Cole, weteran walki z narkotykami w USA, o katastrofalnych skutkach zaostrzania prawa w tej dziedzinie
Piotr Pytlakowski: – Jako oficer policji walczył pan z narkobiznesem, jako policyjny emeryt domaga się pan legalizacji narkotyków. Skąd ta zmiana?

Jack Cole: – Uznałem, że cała moja policyjna kariera to katastrofa. Przepracowałem w policji 26 lat, od 1964 r. do 1991 r. To wystarczająco długo, aby dostrzec bezsens filozofii prohibicyjnej. Wcześniej pracowałem jako robotnik, budowałem mosty, domy. Miałem 26 lat, żonę, dwie córeczki. Było mi dobrze, nieźle zarabiałem. Kiedyś w telewizji zobaczyłem scenę: policjanci bijący kobiety i dzieci, szczujący na nie psy, polewający je wodą ze strażackiej sikawki. Robili to tylko dlatego, że tamci byli czarni. Postanowiłem wtedy, że skoro policji nie można zmienić od zewnątrz, trzeba to zrobić od środka.

Policji pan nie zmienił, ale siebie chyba tak?

Najpierw skończyłem Akademię Policyjną, potem przez sześć lat pracowałem w drogówce. Wreszcie w 1970 r. trafiłem do wydziału narkotykowego. To było moim marzeniem. Wierzyłem wtedy, że z narkotykami trzeba bezlitośnie walczyć, bo niszczą społeczeństwo. Tego uczono mnie w Akademii Policyjnej. Akurat w 1970 r. prezydent Nixon wydał wojnę narkotykom. Przez trzy lata pracowałem na ulicy jako policjant pod przykrywką.

Był pan Donem Brasco czy Serpico?

Byłem sobą. A Serpico – ten prawdziwy, nie filmowy – jest dzisiaj członkiem naszej organizacji domagającej się legalizacji narkotyków. Podobnie jak ja zrozumiał kiedyś, że ta walka nie ma sensu, narkotyki trzeba zalegalizować.

Dlaczego?

Bo zrozumieliśmy, że im bardziej narkotyk jest niebezpieczny, tym bardziej trzeba go zarejestrować. Niezalegalizowane i tak będą produkowane i sprzedawane. Nie sposób ich kontrolować, jeśli są nielegalne. Dzisiaj kontrolują je wyłącznie bandyci. Oni mówią, co będą dostarczać na rynek, jak silne substancje, ile będą kosztować, komu będą sprzedawać i gdzie. Mogą sprzedawać heroinę 10-latkom na ulicach i nikt im w tym nie przeszkodzi. Trzeba im to zabrać, a można to uczynić tylko przez legalizację. Skończy się brutalność gangów, a dzieci przestaną kupować narkotyki. Teraz dzieciom jest łatwiej kupić pokątnie narkotyki niż piwo i papierosy w legalnym sklepie.

Chcecie, aby narkotyki sprzedawano tak jak piwo?

Byłyby sprzedawane wyłącznie osobom dorosłym, nie byłyby reklamowane. Niebezpieczne, takie jak heroina, byłyby traktowane podobnie jak w Szwajcarii: podawano by je wyłącznie w klinikach medycznych osobom uzależnionym. Narkotyki traktowane jak artykuł legalny tracą swój walor kryminalny, smak owocu zakazanego, co ma znaczenie szczególnie dla młodych ludzi.

Na czym opiera pan swoje przekonanie?

W Holandii 34 lata temu zliberalizowano dostęp do narkotyków i teraz w stosunku do liczby ludności o połowę mniej Holendrów niż Amerykanów zażywa te środki. Kiedy amerykańscy eksperci narkotykowi zapytali holenderskiego ministra zdrowia o przyczynę tego fenomenu, ten odrzekł, że w ich kraju jointy stały się nudne, bo każdy, kto ma 18 lat, może w cofee shop legalnie kupić skręta i go zapalić.

W Polsce coraz powszechniejsza jest opinia, że trzeba zmienić absurdalne przepisy stawiające na jednej szali tych, co mają przy sobie małe ilości narkotyków na własny użytek, i tych, którzy dla wielkich zysków produkują, przemycają i sprzedają ten towar.

Znam statystyki. W Polsce za przestępstwa narkotykowe skazuje się na więzienie 236 osób na 100 tys. mieszkańców. W Wielkiej Brytanii 148 osób, a w pozostałych krajach Europy Zachodniej średnio około 120 osób. W USA aż 1009 osób. I wszędzie do więzień trafiają nie tylko bandyci wytwarzający i sprzedający narkotyki, trafiają też użytkownicy. Nie będę wam mówić, jak macie postępować, ale chcę radzić, byście nie szli drogą USA, bo ona prowadzi donikąd. Zaostrzanie prawa mija się z celem, jest skazane na klęskę.

Ameryka przegrywa wojnę z narkotykami?

Przegrywa? Ponosi totalną klęskę. Toczymy wojnę od 40 lat. Zanim Nixon ją wydał, w moim wydziale narkotykowym pracowało siedem osób, później błyskawicznie zatrudnienie wzrosło 11 razy – do 76 funkcjonariuszy. Rocznie ta wojna pochłania ponad 70 mld dol. A efekty? W 1914 r., kiedy wszystkie narkotyki były legalne, 1,3 proc. całej populacji Amerykanów było uzależnionych. Dzisiaj też jest ich 1,3 proc. Wzrasta natomiast liczba bezwzględnych przestępców żyjących z narkobiznesu. Prohibicja alkoholowa lat 20. stworzyła Ala Capone i jemu podobnych. Prohibicja narkotykowa zrodziła potężne przestępcze kartele. Zanim Nixon rozpoczął z tym rynkiem wojnę, 9 proc. morderstw popełnianych w Stanach wiązało się z narkotykami, teraz 61 proc. Ta wojna to Wietnam do kwadratu.

W takim razie jakie jest wyjście? Poddać się?

Można narkotyki zalegalizować albo zdekryminalizować ich zażywanie, czyli nie karać narkomanów. W USA już trochę zmienia się podejście do tego problemu. W 14 stanach i dystrykcie Columbia wprowadzono prawo do legalnego medycznego używania narkotyków pod kontrolą lekarza. To kierunek, jaki nazywam dekryminalizacją. Ale jest różnica między dekryminalizacją a legalizacją. Chociaż uwalnia się od odpowiedzialności użytkownika, a uzależnionemu nawet serwuje się narkotyki tak jak lekarstwa, to wytwórcy wciąż działają w podziemiu i dyktują swoje prawa. Nie płacą podatków. Legalizacja daje państwu pełną kontrolę, a do tego produkcja i handel przynosi dochody nie gangsterom, ale budżetowi.

Dekryminalizacja nie wystarczy?

Nie. Wyłączenie spod legalizacji jednego narkotyku natychmiast otwiera czarny rynek. Tworzy się sztuczny popyt. Nielegalna marihuana produkowana jest z krzewów konopi, kokaina z krzewów koki, heroina z maku. Niszczymy te krzewy, palimy, zrzucamy środki chemiczne, trujemy nie tylko uprawy, ale i okoliczną ludność. Co roku musimy tam wracać, aby ponownie niszczyć. Kiedy te zioła rosły w sposób naturalny, miały znikomą wartość, ale kiedy tak je zwalczamy, stają się warte więcej niż złoto. Gdy ludzie mają motyw zysku, nie zaprzestaną nielegalnej działalności. To prawda stara jak świat.

W Polsce mamy teraz histerię dopalaczową.

W Stanach nazywamy je paranarkotykami. Co kilka dni powstaje nowy produkt, bo ludzie, podobnie jak u was, sprytnie obchodzą prawo. Wprowadzają nowy produkt na rynek, a my wprowadzamy prawo zakazujące jego obrotu, wtedy oni schodzą do podziemia. To nieustanny wyścig. Gdyby zalegalizowano normalne narkotyki, nie byłoby potrzeby tworzenia sztucznych, bardziej niebezpiecznych dla zdrowia zamienników. Heroina jest dużo mniej niebezpieczna niż jej substytuty.

Który narkotyk jest na tyle niebezpieczny, żeby go nie legalizować?

Mamy tylko jeden taki narkotyk, a do tego powszechnie używany i legalny. Odnotowujemy co prawda sukcesy w redukcji jego spożycia, tyle że nie z powodu zakazu handlu, ale metod edukacyjnych. To najgorszy specyfik znany w dziejach, najbardziej uzależnia, najczęściej zabija – papierosy! W moim kraju 430 tys. osób umrze w tym roku z powodu palenia papierosów. 30 tys. z nich nawet nie pali, są biernymi palaczami. Kolejne 85 tys. umrze z powodu nadużywania alkoholu. Z powodu narkotyków życie straci 12 tys. Amerykanów. Z powodu używania marihuany nie umrze nikt.

W Europie od dziewięciu lat przyglądamy się eksperymentowi portugalskiemu. Tam zdekryminalizowano zażywanie narkotycznych specyfików. Okazało się, że wzrosło spożycie marihuany.

Ale spożycie każdego narkotyku poza marihuaną w Portugalii przez dziewięć lat zostało zminimalizowane. Popyt na marihuanę faktycznie wzrósł, ale w innych krajach europejskich w tym czasie wzrósł cztero-, pięciokrotnie bardziej niż w Portugalii.

Jeździ pan po świecie z odczytami, prowadzi swoją wojnę z wojną Nixona, ale wciąż nie rozstrzygnął jej pan na swoją korzyść.

Wygramy! Wiele już się zmieniło. W Kalifornii w listopadzie odbędzie się ogólnostanowe referendum w sprawie legalizacji marihuany dla dorosłych. Jeżeli to prawo przejdzie, sześć innych stanów pójdzie tą samą drogą, już szykują się do zmian. Europie też proponujemy takie referenda. Wystarczy na początek dekryminalizacja. Wtedy zobaczycie, że spożycie wcale nie wzrasta, a więzienia opustoszeją. W USA przeprowadzono symulację, ile departament skarbu uzyskałby rocznie z podatków, gdyby narkotyki zalegalizowano. Obliczono, że 76,8 mld dol. rocznie, a dodatkowo drugie tyle wydawane co roku na walkę z narkotykami.

A sam zażywał pan narkotyki?

Byłbym hipokrytą, gdybym brał narkotyki i zamykał innych, którzy to robią. Ale kiedy odszedłem na policyjną emeryturę, kilka razy spróbowałem marihuany. Chciałem wiedzieć, z czym walczyłem. Nie bardzo mi odpowiadała, ale jeżeli miałbym coś polecić moim dzieciom, to bez wahania doradzałbym marihuanę zamiast alkoholu. Nie powoduje agresji, no i nie ma po niej kaca...

rozmawiał Piotr Pytlakowski

Polityka 43.2010 (2779) z dnia 23.10.2010; Kraj; s. 34
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną