Kraj

Platformie wolno więcej?

Nowak, Radziszewska i zjazd w dół

Można na ugrupowanie głosować i je szanować. Można też głosować z powodu wyższej konieczności, ale go w istocie nie szanować. A od deficytu szacunku zaczyna się zawsze zjazd w dół.

Sławomir Nowak został ministrem w Kancelarii Prezydenta. Jest jednocześnie szefem pomorskiego regionu Platformy Obywatelskiej, partyjnym baronem i nie zamierza z tej funkcji rezygnować. U prezydenta Komorowskiego ma się zajmować kontaktami głowy państwa z rządem i parlamentem. Komorowski zaś ma być, jak sam to wyraźnie deklarował, znacznie bardziej prezydentem wszystkich Polaków niż jego poprzednik. Ale ani w kancelarii Lecha Kaczyńskiego, ani u Aleksandra Kwaśniewskiego nie było czynnego wysokiego funkcjonariusza partii, z których się wywodzili.

Nowak będzie reprezentował prezydenta w relacjach z rządzącymi i opozycją jako człowiek, który z natury rzeczy uczestniczy w partyjnej grze po jednej ze stron, na samej górze partii, i musi zajmować się nie tylko kancelaryjną robotą, ale też utrzymywaniem wpływów w swoim ugrupowaniu. Nawet jeśli nie ma tu bezpośredniego konfliktu interesów, to jest kwestia taktu i obyczaju. Rezygnacja z partyjnej funkcji wydaje się naturalna. Powiedzmy jasno: gdyby to Lech Kaczyński mianował do rozmów m.in. z opozycją czynnego barona z PiS, podniósłby się krzyk. A teraz jest cisza.

Platformie wolno więcej, ponieważ jej alternatywą jest PiS – to staje się powoli aksjomatem. Kiedy czyta się kolejne wywiady prezesa Kaczyńskiego, jak choćby ten ostatni w „Rzeczpospolitej” (kiedy prezes, wśród innych kuriozów, przyznaje, że wydał Ziobrze polecenie skrytykowania swojej własnej kampanii!), odruchowo szuka się całodobowego punktu głosowania na partię Tuska. To, jak traktuje swoich współpracowników, a jeszcze bardziej to, jak oni sami pozwalają się upokarzać i nadal zapewniają o lojalności wobec prezesa, pokazuje, jak łatwo Kaczyński pokonuje kolejne granice w braku skrupułów.

Jeśli tak traktuje „swoich”, to „obcy”, czyli wszyscy poza PiS, mogą spodziewać się czegoś znacznie gorszego. Każde zdanie Kaczyńskiego obniża krytycyzm wobec Platformy. Dopóki nie można w Polsce wymienić Browna na Camerona czy Schrödera na Merkel, a jedynie Tuska na Kaczyńskiego, Platforma ma taryfę ulgową i może robić rzeczy, które w innych warunkach, przy normalnej, mieszczącej się w systemie opozycji byłyby traktowane znacznie ostrzej.

Ale to, że polityczna sytuacja w kraju nie jest normalna, nie oznacza, że nie należy się mimo wszystko starać przestrzegać normalnych reguł politycznej przyzwoitości. Taryfa ulgowa nie musi być wykorzystywana do oporu, nonszalancja (także w wielu innych sprawach, np. budżetowych krętactw) nie musi być aż tak widowiskowa. Można na ugrupowanie głosować i je szanować. Można też głosować z powodu wyższej konieczności, ale go w istocie nie szanować. A od deficytu szacunku zaczyna się zawsze zjazd w dół. W tej konstrukcji liczy się każdy element, także Nowak, także pani Radziszewska. Platforma powinna redukować nieuzasadnione koszty niedopuszczenia PiS do władzy. Można dobrze wypadać na tle PiS, ale można też dobrze wyglądać w ogóle.

Polityka 40.2010 (2776) z dnia 02.10.2010; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 6
Oryginalny tytuł tekstu: "Platformie wolno więcej?"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Ile tak naprawdę zarabiają pisarze? „Anonimowego Szweda łatwiej sprzedać niż Polaka”

Żeby żyć w Polsce z pisania, pisarz i pisarka muszą być jak gwiazdy rocka. Zaistnieć, ruszyć w trasę, ściągać tłumy. Nie zaszkodzi stypendium. Albo etat.

Justyna Sobolewska, Aleksandra Żelazińska
13.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną