Z 25-tysięcznej formacji, jaką była SB, powstał liczący 5 tys. osób UOP, ulegający w następnych latach zmianom organizacyjnym aż do chwili, gdy po usamodzielnieniu wywiadu stał się Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Warto przypomnieć, że ta nowa służba miała wiele spektakularnych sukcesów, jak choćby ewakuacja z Iraku zagrożonych aresztowaniem agentów CIA, wielka akcja osłony Żydów emigrujących do Izraela ze Związku Radzieckiego czy stworzenie elitarnej jednostki Grom.
W ciągu tych 20 lat służby specjalne przeszły kolejne rewolucje i ewolucje, najczęściej związane z wydarzeniami politycznymi, bo też politycznego zaangażowania nie uniknęły. Np. po tak zwanej sprawie Oleksego UOP zabrano spod nadzoru ministra spraw wewnętrznych i podporządkowano premierowi, co jest rozwiązaniem złym i które niestety powielono, tworząc kolejną służbę specjalną, czyli CBA. Premiera wyposażono więc w obowiązek kontroli, z którego wywiązać się nie może, ale odpowiedzialność ponosi.
Gdyby nasze rocznice nie ograniczały się do okolicznościowych obchodów, a stanowiły też bodziec do przemyśleń i zmian, może wreszcie nastąpiłaby rozsądna reorganizacja służb, wyjęcie ich spod nadzoru premiera, wyraźne rozgraniczenie kompetencji, ustalenie zasad pracy operacyjnej i granic tajemnicy, choćby w głośnych sprawach podsłuchów.
Platforma taki plan reorganizacji miała prawie gotowy już na początku rządzenia, ale jakoś nie może on wejść w sferę realizacji. Może go już zresztą zupełnie odłożono na półkę. Prace nad ustawami dotyczącymi służb specjalnych i pracy operacyjnej biją rekordy, gdy idzie i przewlekłość sejmowego postępowania. I pomyśleć, że kiedyś naprawdę wielkie, trudne politycznie reformy robiono w dwa, trzy miesiące.