Dzieci i ich dzieci
Mam 14 lat, moja dziewczyna 15 i chyba jest w ciąży. Kto pomaga nastoletnim rodzicom?
Ola unosi klapkę telefonu komórkowego, a tam esemes: mam 14 lat, moja dziewczyna 15 i chyba jest w ciąży. Nie wiemy, co mamy robić. Tylko spokojnie, stuka Ola w klawiaturę, nie róbcie głupstw, coś razem wymyślimy.
Skoro wpadły
Ola Ulewicz, z zawodu prawnik, lat 33. Znaki szczególne: Ania, lat niemal 18 – córka. Poza esemesami Ola odbiera też e-maile. Albo wiadomości na Gadu-Gadu. Odpisuje: cześć, mam na imię Ola, miałam 15 lat, jak zostałam mamą. Wtedy tama puszcza. Dziewczynki płaczą, że boją się rodziców, reakcji otoczenia. Boją się wpaść w przepaść pomiędzy dzieciństwem a dorosłością, jaką staje się przedwczesne macierzyństwo.
Co tydzień Ola – niewysoka, bystra, wygadana kobieta z niewielkiej Czeladzi na Śląsku – uspokaja i rzeczowo doradza dzieciakom, które za wcześnie eksperymentowały z seksem.
W Polsce nie istnieje już żadna organizacja, która pomagałaby nieletnim w sytuacji, kiedy mają zostać rodzicami. Ola przed kilkoma laty przytuliła się do jedynego wówczas takiego Stowarzyszenia Pomocy Nieletnim Rodzicom. Działało od 2004 r., dziś pozostała po nim jedynie strona internetowa; kilku dawnych członków udziela wciąż psychologicznej pomocy dzieciom z syndromem nieletniego rodzica.
– Ciągnęliśmy to Stowarzyszenie przez parę lat – mówi Andrzej Harasimowicz, założyciel. Zabiła je biurokracja. Ale nie tylko. Społeczeństwo zaakceptowało młodocianych alkoholików, narkomanów i przestępców. I są już dla nich zinstytucjonalizowane formy pomocy. A dla nastolatków uprawiających seks – nie. – Rozrzuceni, musieliśmy walczyć z rodzicami, sądami, mediami o prawo tych dzieci do bycia rodzicami, skoro już – jak to się określa – wpadły. O zachowanie ich godności.