Klasyki Polityki

Mokra plaga

Skąd te powodzie? Długa lista naszych grzechów

Powódź we Wrocławiu w 1997 r. Powódź we Wrocławiu w 1997 r. Mieczysław Michalak / Agencja Gazeta
Równo dziesięć lat wcześniej dorzecze Odry zalała powódź uznana za kataklizm dziejowy. Pogląd, że jest to kara za grzechy, nie zyskał co prawda powszechnego uznania, ale w gruncie rzeczy jest najbliższy prawdy. Listę grzechów otwiera krótka pamięć, potem idą łatwowierność, bezmyślność i głupota.

Ciężkie, czarne chmury nad Polską i powodzie to nic nadzwyczajnego. Hydrolodzy obliczyli, że mniej więcej co 3–3,5 roku dochodzi u nas do wezbrań powodujących szkody. Z wyliczeń dla dawniejszych okresów, na podstawie analizy źródeł historycznych, wynikało, że działo się tak co cztery lata. W minionym stuleciu – jakby częściej. Są to oczywiście średnie, które nie mają żadnego praktycznego znaczenia dla prognozowania dokładnego terminu kataklizmu. Powodzie potrafią bowiem nierzadko przychodzić stadami – po trzy, cztery w roku. Bywają też lata bez znaczących wezbrań. Wielkie powodzie powinny pojawiać się średnio co 20 lat, a szczególnie katastrofalne – mniej więcej raz na 100 lat.

Wiemy też, gdzie i w jakiej porze roku trzeba liczyć się z ryzykiem ich wystąpienia. Hydrolodzy dzielą Polskę na dwie części – krainę powodzi wiosennych i krainę powodzi letnich. Wiosną, czasem zimą, pojawiają się powodzie w Polsce północnej i środkowej, spowodowane gwałtownymi roztopami, zatorami lodowymi i śryżowymi, oraz na Wybrzeżu – sztormami. Powodzie wiosenne powstają wskutek topnienia śniegu na wielkich obszarach przy nagłym ociepleniu. Woda spływa wtedy szybko po zamarzniętym jeszcze podłożu i sprzyja formowaniu się zatorów lodowych. W górach wezbrania roztopowe zazwyczaj przebiegają łagodniej, gdyż na różnych wysokościach śnieg topi się w różnym tempie, a na przykład przy nagłym ociepleniu spowodowanym wiatrem halnym w ogóle wyparowuje, praktycznie nie zasilając rzek.

Stan wiedzy meteorologów, klimatologów i hydrologów jest jedynym jaśniejszym punktem na tle naszych zmagań z przyrodą.

Polityka 27.2007 (2611) z dnia 07.07.2007; Nauka; s. 78
Oryginalny tytuł tekstu: "Mokra plaga"
Reklama