Rodzina Jelcyna, rodzina Putin
Władimir Putin jak człowiek umęczony ciągłym bólem zębów
Prezydent Rosji Władimir Putin jest coraz bardziej rozdrażniony. W ciągu kilku ostatnich miesięcy zdążył przestrzec Europejczyków, że Rosja wymierzy swoje rakiety w cele na Starym Kontynencie – i powiedział to akurat przed szczytem G8. Zażartował sobie na temat „ukraińskich chłopaków”, którzy zawiedli nadzieje pokładane w nich przez Zachód, a teraz prowadzą kraj w stronę tyranii... Takie przykłady można mnożyć. I nie są to raczej przykłady pewności siebie. Rosyjski przywódca zachowuje się jak człowiek umęczony ciągłym bólem zębów. Toteż nie należy doszukiwać się logiki w każdym jego oświadczeniu i działaniu. Czy reakcja na ból zębów może być w ogóle racjonalna?
Ten ból dokucza szczególnie na progu 2008 r., kiedy sprawujący dziś rządy rosyjski prezydent musi nie tylko odejść, ale jeszcze przekazać komuś władzę. Władimir Putin ma już przykład do naśladowania: to jego poprzednik Borys Jelcyn. Wbrew rozpowszechnionemu na Zachodzie – i zawzięcie propagowanemu przez rosyjską propagandę mitowi o Jelcynie-emerycie – to właśnie pierwszy prezydent Federacji Rosyjskiej praktycznie do ostatnich chwil życia dzierżył ster, to on określał ramy zasadniczych politycznych, a w szczególności biznesowych decyzji w życiu rosyjskiej nomenklatury. Należy przy tym sprecyzować – nie Jelcyn osobiście, a raczej zbiorowy Jelcyn, czyli i sam emerytowany prezydent, i członkowie jego rodziny, i oligarchowie, którzy albo otrzymali swoje miliardy dzięki łaskawości Borysa Nikołajewicza, albo po prostu są kasjerami zasobów nomenklatury, i wreszcie grupa polityków.