O marzenia Polaków ankieterzy CBOS pytali także przed pięcioma laty. Okazuje się, że od tego czasu marzenia na ogół się nie zmieniły. Jedynie praca znalazła się wówczas nie na pierwszym, lecz na dziewiątym miejscu; była marzeniem 12 proc. respondentów (dziś – 39 proc.). Komentarze po publikacji tamtych badań pełne były żalu i zatroskania. Polacy marzą zbyt przyziemnie – zdrowie, mieszkanie, pieniądze, cóż to są za priorytety? Lecz tak się marzy na całym świecie: o zwyczajnych ludzkich sprawach. Zmieniają się pozycje w hierarchii marzeń, ale zawsze mają ten sam mianownik: codzienność.
W marzeniach – tych snach na jawie – wprowadzamy własną, prywatną sprawiedliwość. W marzeniach możemy być mądrzy, piękni, bogaci, kochający i kochani przez każdego człowieka, jakiego tylko zapragniemy. Możemy się wzmocnić, zemścić się na tych, którzy nas skrzywdzili, wypięknieć, urządzić sobie wszystko według pragnień.
A potem wrócić do rzeczywistości i starać się, choćby o milimetr, odrobinkę przybliżyć to, co sobie wymarzyliśmy. Taka powinna być funkcja marzeń. Po to właśnie potrafi marzyć nasz mózg: na nasz pożytek.
Jałowy strumień
Pani Helena sprząta codziennie w kilku domach. Musi także obsłużyć, jak powiada, dzieci i męża pedanta. Wieczorem zwala się na łóżko jak kamień.
Jak pisze Jerome Singer, amerykański badacz snów na jawie, marzymy zwykle wieczorem przed zaśnięciem, rzadko rano i przy posiłkach. Pani Helena nie jest przykładem na te okoliczności, z powodu chronicznego zmęczenia. Ale ma swoje miejsce, w którym marzy.