Klasyki Polityki

Psia terapia

Najwyższa pora zapytać: Co z kotami?

1 Z powagą poinformowano mnie niedawno, że niektóre psy w USA, jeśli mają problem z nadmiernością szczekania, rozwiązują ten problem w ten sposób, że chodzą na swoje grupy terapeutyczne i to im bardzo pomaga. Metoda ta nie obejmuje na razie wszystkich psów amerykańskich, nie obejmuje nawet większości, tyczy ona w zasadzie elity, ale się rozwija, jest coraz popularniejsza i pojawia się już poza Stanami. Jeśli to jest prawda – a szczerze mówiąc nie bardzo chce mi się wierzyć – to jest ciekawie i nasuwa się szereg problemów. (Nawiasem mówiąc mój sceptycyzm jest tu raczej argumentem potwierdzającym, tak się składa, że ile razy w coś nie bardzo chciało mi się wierzyć – np. ostatnio nie bardzo mi się chciało wierzyć, że Grecja wygra mistrzostwa Europy – tyle razy to właśnie okazywało się prawdą, cóż z tego, że krwawą i absurdalną).

Nie ma co ukrywać, że przynajmniej na oko pies, który chodzi na grupę terapeutyczną, imponuje i pod każdym względem stoi wysoko. Myślę, że jakbym miał psa i jakby mój pies miał kłopot z niepohamowanym szczekaniem, jakby np. raz zacząwszy nie był w stanie o własnych siłach przestać szczekać, jakby nic innego poza szczekaniem nie robił i jakby celem przepracowania swego problemu uczęszczał na spotkania ze swoją grupą terapeutyczną i wracał po zajęciach pięknie wyciszony – myślę, że jakbym miał takiego psa, byłbym z niego dumny. Nawet jakbym spotykał na spacerach psa sąsiada, który na żadne terapie nie chodzi, ponieważ nie ma problemu z nadmiernym szczekaniem, nie odczuwałbym zazdrości, nie byłbym zazdrosny rytualną zazdrością chorego o zdrowie, a byłbym dumny. Byłbym dumny, że mam tak skomplikowanego psa.

2 Najwyższa pora zapytać: Co z kotami? Bo nikomu ani mnie, ani szeregowym polskim czcicielom psów, ani amerykańskim właścicielom czworonożnych neurotyków naturalna duma, że pies, jedyny prawdziwy przyjaciel człowieka, zaszedł tak wysoko, nie powinna nasunąć wniosku, że pies przez to znalazł się wyżej od kota. Chodzi specjalnie o aspekt psychiczny, o duchowe subtelności, o życie wewnętrzne. Do tej pory było tak, że wymienione imponderabilia stanowiły domenę kotów. Kot był zwierzęciem wewnętrznej tajemnicy, pies był od powierzchownego merdania. Kot był bytem samoistnym, pies nędznym naśladowcą człowieka. Kot miał (ma dalej) usposobienie władcy, pies ma naturę niewolnika itd., itp. Są to sprawy powszechnie znane, sam swego czasu kilka strof kwestii wyższości kotów nad psami poświęciłem. Ale teraz, skoro nadchodzi epoka psów uczęszczających na terapie grupowe, sytuacja, przynajmniej na oko, się zmienia. Psy przez to, że kwalifikują się do zajęć terapeutycznych, jakby jednym zagraniem zdobywają masę punktów waloryzujących ich duchowość. Mało tego, czasy są takie, że wysoko pod względem duchowym stoją obecnie tylko ci, co w taki czy inny sposób mają do czynienia z rozmaitymi terapiami. W dzisiejszych chorych i traumatycznych czasach wysoko pod względem rozmaitych wtajemniczeń stoją ci, co się leczą, i ci, którzy leczą. Jak ci, którzy leczą, też są chorzy i potrzebują leczenia, to są jeszcze wyżej. A najwyżej są ci chorzy, którzy leczą tak kontrowersyjnie, że siedzą.

Czyli wychodzi na to, że chodzący na grupę terapeutyczną pies może wydać się stworzeniem doskonalszym od kota, który z natury rzeczy żadnej terapii nie potrzebuje. Bo chyba faktycznie grupowej terapii kotów nie są w stanie wymyślić nawet Amerykanie.

3 (Nawiasem mówiąc, że pozwolę sobie na dygresję całkiem od czapki i powiem coś na boku: złowrogi wpływ amerykański nie polega na szerzeniu w świecie psich terapii, wznoszeniu pawilonów McDonald’sa czy nawet wikłaniu Europy w wojnę. Prawdziwie złowrogie jest to, że kultura ta potrafi zasugerować reszcie świata, że utwory w rodzaju „Fahrenheit 9/11” to jest jakiś asumpt do debaty może nawet artystycznej. Obejrzawszy swego czasu wcześniejszy obraz Moore’a „Zabawy z bronią”, nabrałem ryzykownego przeświadczenia, iż autor dotknięty jest zbornym matołectwem. Nagrodzony w Cannes film przekonał mnie, że nie ryzykowałem wcale. Inna rzecz, że utwory matołów bywają w niektórych pasmach, np. przez chorobliwą konsekwencję, porażające i łatwo idzie się na to nabrać).

4 W odwiecznym „sporze kota z psem”, w całej tej groteskowej alegorii odżywają stare pytania o granice pomiędzy zdrowiem a chorobą, o tych, co granice te wytyczają, o paradoksalną wyższość choroby. Była to jedna z obsesji Tomasza Manna i w rozmaitych miejscach wyczerpująco ten mroczny paradoks autor „Czarodziejskiej góry” próbował rozwikłać. Kłopot dzisiejszy zdaje się polegać na tym, iż jedynym pewnym punktem odniesienia zdają się być faktycznie nie uczęszczające na żadne terapie koty – reszta rzeczywistości łącznie z psami kwalifikuje się do terapii. A jak powszechnie wiadomo, każde pojęcie worek, w którym mieści się wszystko, przestaje znaczyć. Jak wszystko na tym świecie (z wyjątkiem kotów) kwalifikuje się na terapię, to równie dobrze można obstawać przy tezie, że wszystko jest w normie. Okazuje się, że lawinowo narastające grzebanie ludziom (teraz i psom) w głowach, poprawianie (zawsze, ma się rozumieć, patologicznego) życia rodzinnego zaczyna dawać skutki co najmniej dwuznaczne.

5 Mam uzasadnioną pewność, że mój świętej pamięci ojciec dopuścił się wszelkich możliwych błędów wykroczeń i zbrodni pedagogicznych. Absolutnie wszystkich z wyjątkiem molestowania. Na to jedno nie wpadł, na całą resztę tak. Powiedzieć o nim, że był toksyczny, to nic nie powiedzieć – był morderczy. I co? Zawdzięczam mu wszystko. W najznaczniejszym stopniu literaturę. Od domowego księgozbioru poczynając, na niektórych sposobach widzenia świata kończąc. Jakież to szczęście, że w tamtych czasach o łażeniu na terapię nawet psom się nie śniło.

Jerzy Pilch

Polityka 33.2004 (2465) z dnia 14.08.2004; Pilch; s. 92
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Orlen: protokół zniszczenia. Rachunek za Obajtka, z szaf zaczęły wypadać kolejne trupy

Przez osiem lat, nie zważając na gigantyczne koszty, PiS tworzył wielkie inwestycje, które miały budować naszą dumę narodową. Teraz nie wiadomo, co z nimi zrobić. Orlenowskie Olefiny III to takie drugie CPK. Miały być największą inwestycją petrochemiczną w Europie, a okazały się workiem bez dna.

Adam Grzeszak
22.01.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną