Klasyki Polityki

Pożegnanie z bękartem

Pożegnanie z bękartem. Tak dokonuje się obyczajowa rewolucja

Barbara z Zabrza z Danielem. Rodzina nie chce Basi. Jedynym oparciem jest Dom Samotnej Matki w Zielonce i siostra w Warszawie. Ela i Maks będą miały szansę: dziadkowie zgodzili się na powrót wnucząt do domu. Barbara z Zabrza z Danielem. Rodzina nie chce Basi. Jedynym oparciem jest Dom Samotnej Matki w Zielonce i siostra w Warszawie. Ela i Maks będą miały szansę: dziadkowie zgodzili się na powrót wnucząt do domu. Grzegorz Klatka / Polityka
Co ósmy polski noworodek przychodzi dziś na świat z rodziców, których nie łączy ślub. Daleko to jeszcze do europejskich rekordów: w niektórych krajach co drugie dziecko jest już nieślubne. Ale wszystko przed nami: nieślubnie poczętych Polaków przybywa więcej niż tych z małżeńskiego łoża.

Tymczasem z języka potocznego wyszły słowa bękart lub bajstruk, a przynajmniej przestały brzmieć jak obelga. Polacy, rygorystyczni moralnie, potępiający w zdecydowanej większości zdradę małżeńską, seks przedmałżeński, homoseksualizm – wobec związków pozamałżeńskich i dzieci z tych związków odnoszą się z akceptacją.

Młodzi ludzie słowo bękart kojarzą teraz z bękartami królewskimi w dawnych wiekach, a nie z czasem obecnym, a termin „dziecko nieślubne”, jeśli nawet jest z jakichś przyczyn przywoływany, jest po prostu niebudzącą ocen moralnych kategorią.

Do tej rewolucyjnej zmiany przyczyniły się po części akcje Jerzego Owsiaka, które podniosły do niebywałej wagi troskę o dziecko. Dziecko nas wszystkich, uniwersalne. Mamy obowiązek i prawo pochylić się nad jego chorobą. Dziecko przestało być karane z przyczyn od niego niezależnych. Stąd też ciemnoskóre, skośnookie, ale też niewidome, kulejące budzą zaciekawienie, a nie agresję otoczenia.

Z naszej sondy w warszawskich przedszkolach wynika, że w ostatnich latach znacznie zwiększyła się grupa nieślubnych dzieci wychowywanych przez samotne matki. – Lecz nikt tym dzieciom nie dokucza, nikt nie szydzi – opowiada wieloletnia dyrektorka warszawskiego przedszkola Krystyna Broda. – I dla nich, i dla innych dzieci jest to naturalne, że wychowują się bez ojca. W starszych grupach, jeśli nawet dzieci wymieniają na ten temat informacje, to opiekunki nie zauważyły, by stanowiło to dla nich jakikolwiek problem. Tolerancja jest dużo większa niż w latach ubiegłych i dzieci nie są już wychowywane w przekonaniu, że ciąży na nich skaza, że dotknięte są jakimś złem.

Niemałą zasługę w utopieniu bękarta w rzece zapomnienia ma Kościół, wrogo kiedyś do nieprawego macierzyństwa nastawiony.

Polityka 8.2003 (2389) z dnia 22.02.2003; Raport; s. 3
Oryginalny tytuł tekstu: "Pożegnanie z bękartem"
Reklama