Debata na ten temat toczy się od dawna, ale ostatnio nabrała rumieńców, gdy w listopadowym numerze medycznego pisma „Thorax” hiszpańscy badacze stwierdzili z aptekarską dokładnością, że jeden kieliszek czerwonego wina dziennie zmniejsza o 13 proc. ryzyko zachorowania na raka płuc. Do tej pory o korzystnym wpływie wina na zdrowie i zawartych w nim flawonoidach wypowiadali się jedynie kardiolodzy, upatrując w nich czynnik powstrzymujący rozwój miażdżycy.
Teraz najwyraźniej przyszła kolej na onkologów, którzy pozytywne efekty łączą z substancją o znaczeniu podobnym do flawonoidów – taniną, która nadaje winu cierpki smak, ale też wymiata z organizmu ludzkiego związki mogące uszkadzać komórki.
Drink niestandardowy
Zanim kolejni specjaliści opublikują w równie poważnych pismach naukowych wyniki swoich badań o korzystnym wpływie trunków na zdrowie (na przykład nefrolodzy mogliby chwalić piwo za jego właściwości moczopędne, co może mieć znaczenie w usuwaniu drobnych kamieni nerkowych), do ataku ruszą zapewne zwolennicy abstynencji. Po co podkreślać korzystne działanie zawartych w winie flawonoidów – zapytają – skoro obecne są w wielu warzywach i owocach, a taninę można znaleźć w herbacie? Czy biorąc pod uwagę wszystkie negatywne skutki picia alkoholu, nie lepiej w ogóle zaprzestać doszukiwania się w nim jakichkolwiek dobrych stron?
Tworzenie wrażenia, że kiedykolwiek uda się wyeliminować z naszego życia napoje alkoholowe, jest złudne. Powinniśmy raczej pogodzić się z ich obecnością (inaczej nie towarzyszyłyby ludzkości od ponad 2 tys. lat) i usilnie zabiegać o to, by pić z umiarem. Stanowisko Światowej Organizacji Zdrowia od lat się nie zmienia: Nie należy propagować rozpoczynania picia alkoholu z powodów zdrowotnych.