Klasyki Polityki

Pieniacz pieni się obficie

Pieniacz pieni się obficie. Plaga i zmora państwa prawa

Sprawa wzniecona przez pieniacza żyje i zawraca ludziom głowę jedynie do jej jednoznacznego rozstrzygnięcia. Sprawa wzniecona przez pieniacza żyje i zawraca ludziom głowę jedynie do jej jednoznacznego rozstrzygnięcia. Free / Corbis
Przyczyna nie jest ważna i zwykle bywa błaha. Skutek w gruncie rzeczy też nie jest istotny. Byleby interweniowały jakieś instytucje. Niech policja rozpocznie dochodzenie, niech będą spisywane protokoły, powoływane komisje, przesłuchani świadkowie, niech grzeją się urzędnicze pióra, grzmią urzędowe pieczęcie. Niech puchną akta. Pozew, monit, podanie, zażalenie, doniesienie, odwołanie. Niech w końcu zapełni się sądowa sala. Oto żywioł pieniacza.

Po przejściu na emeryturę Eugenia Grabara spostrzegła, że w miejscu jej zamieszkania na klatce schodowej „b” w bloku nr 22 przy ulicy Wojska Polskiego w Częstochowie regulamin mieszkańca stał się martwą literą. Postanowiła go wskrzesić. Zaczęła od psa Grażyny Bazan (piętro czwarte), wyprowadzanego na spacer przez jej córkę Martę. Pies ten miał łamać regulamin wyjątkowo dokuczliwym szczekaniem pod drzwiami Eugenii Grabary. Początkowo powzięła ona zamiar zebrania wśród sąsiadów podpisów pod listem protestacyjnym. Akcja jednak zakończyła się fiaskiem.

O złośliwym szczekaniu zawiadomiła więc samodzielnie: spółdzielnię, straż miejską, policję oraz dyrekcję Szkoły Podstawowej nr 44, do której uczęszczała Marta. W liście do szkoły Eugenia Grabara szczególny nacisk położyła na kwestię demoralizacji małoletniej, dołączając do niego ewidencję szykan (z datami i godzinami), jakie spotkały ją ze strony Marty i jej kolegów: „Rzucenie na wycieraczkę kawałków bułki, pączka, paluszków, opakowania po gumie do żucia, pod wycieraczkę – pomidorów i śliwek; pomalowanie zamka zielonym mazakiem, dzwonienie przez telefon: czy to zakład pogrzebowy, informacja, czy to Pan Rączka; wystrzelenie pod drzwiami petardy, zaklejenie otworu zamka w skrzynce na listy gumą do żucia, dzwonienie do domofonu za pomocą przyklejenia gumy do żucia”.

W wyniku tych skarg spółdzielnia kilkakrotnie wystosowała do pani Bazan pisma interwencyjne. Straż Miejska regularnie przysyłała na miejsce funkcjonariuszy i dwukrotnie skierowała do Grażyny Bazan „wezwanie osobowe”. Dzielnicowy wielokrotnie przesłuchał wszystkich mieszkańców, spisując stosowne protokoły. W szkole zaś planowano obniżenie Marcie stopnia z zachowania.

Wkrótce Eugenia Grabara podjęła kroki w celu rozwiązania innych palących problemów klatki „b”.

Polityka 18.2003 (2399) z dnia 03.05.2003; Raport; s. 3
Oryginalny tytuł tekstu: "Pieniacz pieni się obficie"
Reklama