W każdej chwili połowa naszego globu pogrąża się w ciemnościach i mniej więcej połowa mieszkańców Ziemi idzie spać. Albo przynajmniej stara się to zrobić. Po co nam sen? Odkąd wynaleziono elektrownie i żarówki, nawet najciemniejszą noc można przeżyć aktywnie, czytając, surfując po Internecie itd. To, co kiedyś regulowała przyroda – dostosowując ludzki rytm snu i czuwania do pory nocy i dnia – dziś możemy regulować sami.
A jednak bez snu nie sposób wyobrazić sobie życia. Zupełnie jak bez powietrza, pożywienia i wody. Dlatego gdy 40 lat temu licealista Randy Gardner ustalał nie obity do dzisiaj rekord bezsenności, z każdą kolejną nocą miał wokół siebie coraz liczniejszy tłum ciekawskich, którzy musieli wspierać go w czuwaniu, bo w samotności powieki same mu opadały. Ambitnemu chłopcu udało się wytrwać na jawie 264 godz. i 12 min, czyli 11 dni. To dłużej niż czas między świętami a sylwestrem! Po eksperymencie Gardner był osłabiony, zdekoncentrowany, półprzytomny, a swój wyczyn odsypiał w wygodnym łóżku ponad 14 godz.
Śpisz, a mózg czuwa
A więc to prawda: zarwane noce można odespać. Sprawdził to chyba każdy, kto choć raz uczył się do egzaminu albo bawił do białego rana. Komu nie obca praca zmianowa i nocne dyżury, ten wie, że w ciągu następnej doby organizm upomni się o sen. – Jeśli minionej nocy nie spałeś 8 godz., to wcale nie znaczy, że będziesz ją odsypiał dwa razy dłużej – zwraca uwagę dr Michał Skalski, neurofizjolog i psychiatra z Poradni Leczenia Zaburzeń Snu Kliniki Psychiatrii Akademii Medycznej w Warszawie. – Ale z całą pewnością twój sen będzie teraz dwa razy głębszy. Niedobór zrekompensuje jego lepsza jakość.