Podwodne wykopki
Kto przeszukiwał wrak „Titanica”? Ludzie z branży rozrywkowej
Archeologów i muzealników wypchnęli z placu boju biznesmeni i szarlatani, poszukujący zabytków i kosztowności, które w 1912 r. poszły na dno wraz z 1517 pasażerami liniowca.
W połowie września dotarły wieści o niepowodzeniach nowego szefa firmy wydobywczej RMS Titanic (RMST) Arnie Gellera. Jest on zazwyczaj opanowanym człowiekiem, jednak podczas ostatnich tygodni często puszczały mu nerwy. Czy będzie mu w końcu dane wziąć w dłonie legendarne skarby z luksusowego liniowca, złoto, diamenty, monety? 3800 metrów od miejsca katastrofy Geller wyławiał jeszcze przed miesiącem wybrudzone w szlamie kawałki żelaza, fragmenty porcelany, potłuczone butelki. Wysłanniczka niemieckiego tygodnika „Der Spiegel” opowiadała z zapartym tchem, jak pewnego dnia w koszu podczepionym do podwodnego robota pojawiła się skórzana torba. Poszukiwacze skarbów obserwowali oniemiali, jak ich szef powoli ją otwierał. Wewnątrz były jednak tylko książki.
Nie szkodzi. Geller i jego współpracownicy nie dają się tak łatwo odwieść od penetrowania wraka. Z minami naukowców podziwiają znaleziska. W końcu takie obiekty są od lat źródłem dochodów ich firmy. Wystawiane na całym świecie zarabiają pieniądze do kasy przedsiębiorstwa notowanego na nowojorskiej giełdzie. Dla niektórych akcjonariuszy książki nie są jednak wystarczająco dochodowe. Na „Titanicu” trzeba zarobić więcej niż 4 dolary za akcję. W listopadzie 1999 r. rada akcjonariuszy odwołała Georga Tullocha ze stanowiska prezesa firmy.
Na wrak co dwa lata
Georg Tulloch, handlujący wcześniej samochodami BMW, założył przedsiębiorstwo RMS Titanic wkrótce po odkryciu wraka w 1985 r.