Klasyki Polityki

Obecnie Czarka żal

Panna z Hanoi, kawaler z Trzebowniska

Całą sprawę organizował Janek – kolega z sąsiedniej wsi. Całą sprawę organizował Janek – kolega z sąsiedniej wsi. Mirosław Gryń / Polityka
Cicha podrzeszowska wieś Trzebownisko jest liderem województwa w kategorii małżeństw polsko-wietnamskich. Wysypało zwłaszcza w 1998 r., od lipca do grudnia tutejszy Urząd Stanu Cywilnego udzielił dwunastu takich ślubów. Polacy obiecywali szybki ożenek, Wietnamki – rychły rozwód. I z tym drugim elementem jest teraz pewien problem.

Wszystko zaczyna się rankiem, kiedy sklepowa o urzędowej porze otwiera spożywczy. Nadchodzą ze wszystkich stron wsi, krokiem powolnym, niewyraźni w śnieżnej zadymce, aby zmaterializować się pod sklepem i podać ręce kolegom. Stoją tak w kilku, oceniają, kto jeszcze dziś przyjdzie, a kto szczęśliwy złapał robotę. Czekają, aż mieszkańcy wsi wykupią poranny zapas mleka, by za składkowe drobniaki obstalować u sklepowej nektar pomarańczowy. Znów wychodzą przed sklep.

Każdą robotę by się wzięło – mówi niski, długie włosy z falą, zaczesane do tyłu.

Żaden nie przytakuje, bo wiadomo, że „Mały” ma rację. Może i dziś, tak jak czasem, niczym błyskawica zjawi się pod sklepem kapitalista Żukiem, załaduje kilku na pakę i zawiezie do dorywczej pracy za skromne pieniądze. Pracy jednak na ogół nie ma, szkoda śnić.

W zeszłym roku, owszem, były widoki na życiowy start. Dzięki Wietnamkom. Czarek na przykład złapał taki lipny ślub z Wietnamką i zgarnął trochę grosza, to potem honorowo postawił pod sklepem parę kolejek. Prawie każdemu z nich pośrednik matrymonialny proponował zarobek, chłopaki z innych wsi nawet się zgadzali. A u nich tylko Czarek, bo „Mały” się bał, inni wahali, a ten w dżinsie miał już jedną żonę i dzieci. Spóźnili się, sezon na lipne śluby minął i teraz żałują. Chociaż Czarek, z drugiej strony, też trochę żałuje.

Przy pustakach bym się najął – wzdycha „Mały”.

Piwo czy nektar, bo butelkę odnoszę? – pytał ten w dżinsie, żeby obejść drażliwy temat pracy.

Sięgają do kieszeni, ten w dżinsie pójdzie. I dalej stoją pod sklepem, sto metrów od urzędu stanu cywilnego.

Sen z „Biblioteczką”

Zdzisław Kuraś, kierownik trzebowniskiego USC, jest człowiekiem skrupulatnym i oddanym swojej pracy.

Polityka 1.2000 (2226) z dnia 01.01.2000; Społeczeństwo; s. 76
Oryginalny tytuł tekstu: "Obecnie Czarka żal"
Reklama