Chłopiec na łódce
Chłopiec na łódce. USA i Kuba walczą o Eliana Gonzaleza
A na dramat prywatny nakłada się jeszcze potężniejszy konflikt publiczny: nagle okazało się, że oba kraje pokochały to jedno małe dziecko – kraje w stanie ciągłej wojny propagandowej – i postanowiły walczyć o malca aż do upadłego.
Mały Kubańczyk Elian Gonzalez nie zdaje sobie sprawy, bo i nie może w tym wieku, jakie potężne siły rozbudził i jakie emocje wzniecił. Główni kandydaci w wyborach prezydenckich zabierają głos, jednak w tonie ostrożnym: że dziecko nie powinno być przedmiotem rozgrywki politycznej. Co z tego, kiedy już jest. Podstarzały rewolucjonista Fidel Castro znów ma dobre rewolucyjne hasło i mobilizuje w Hawanie wielotysięczne demonstracje: „Podli Amerykanie – wydajcie nam dziecko”. Kto to widział, by człowiekowi nadawać gwałtem obce obywatelstwo! Amerykański minister sprawiedliwości osobiście wysłuchuje skarg dwu babć Eliana, które przyjechały z Kuby odzyskać chłopca, Narodowa Rada Kościołów (jedna z głównych organizacji religijnych w USA) wysyła delegację do Hawany. Cały amerykański senat będzie być może głosował, by małemu Kubańczykowi Elianowi Gonzalezowi nadać obywatelstwo amerykańskie.
Władza ojca
Prawo, przynajmniej w naszej części świata, jest tu jasne: dziecko nie może być oddzielone od rodziców wbrew ich woli. W sytuacji, kiedy jedno z rodziców nie żyje, cała władza rodzicielska jest przy ojcu Eliana, Juanie Gonzalezie, który mieszka na Kubie. I tu też wychodzi na jaw fałsz propagandy Fidela Castro. Gdyby zaraz po tragedii Juan Gonzalez przybył na Florydę, wziął syna za rękę i pomaszerował na lotnisko – nie byłoby żadnego legalnego sposobu, by go zatrzymać.