Sprawa przeciw niej toczy się w sądzie rejonowym w L. Stefanię W., gdy o tym słyszy, opuszcza pogodny nastrój, a jej elokwencję zabarwia nerwowe podniecenie. Czuje się zaszczuta przez Mariana M. – byłego wspólnika. Za nielojalność żąda od niego jednego miliona dolarów amerykańskich (sprawa toczy się przed sądem w W.).
Marian M. mówi z trudem, głos mu się łamie, a jego wielowątkowa opowieść puchnie, kluczy i co chwilę grzęźnie w dygresjach. Ta opowieść przygniata go, wypala. Stefania W., elegancka kobieta po czterdziestce, robi wrażenie pewnej siebie. Ma szczerą, pogodną twarz, mówi zdecydowanie i przekonująco, patrząc przy tym rozmówcy prosto w oczy.
Ojciec Mariana M. twierdzi, że w Ameryce jego syn, elektronik, wzbogacił się na handlu nieruchomościami, a pierwsze pieniądze zarobił na używanych telewizorach, które kupował z ogłoszenia po pięć, dziesięć dolarów za sztukę. Kupił ich osiemset, może tysiąc. Wszystkie wyremontował, a następnie dał ogłoszenie, że tanio sprzeda. Zgłosili się Indianie z rezerwatu, którzy bardzo chcieli mieć dużo tanich telewizorów, ale początkowo byli nieufni, bo przecież Marian M. był biały, a telewizory używane. Gdy po dwóch latach okazało się, że telewizory Mariana M. wciąż działają, byli mu bardzo wdzięczni, że ich nie oszukał.
Kiedy trzy lata temu Marian M. po kilkunastoletnim pobycie w Kanadzie wracał ze sporą gotówką do Polski, czuł, że przyjeżdża do kraju innego niż ten, który niegdyś opuszczał. Ludzie w tym kraju żyli własnym, osobnym życiem, dawni znajomi stali się nieufni i zdystansowani. – Zorientowałem się, że ten dystans stwarzały pieniądze. Wszyscy robili jakieś interesy, ale nikt nie chciał o nich szczerze rozmawiać.
Pragnąc dobrze ulokować kanadyjskie oszczędności, Marian M.