Szlaufy? – powtarza ze zdziwieniem dyrektorka ośrodka terapeutycznego dla tzw. trudnej młodzieży. – Nigdy nie słyszałam o takiej nazwie. Ale zapytam młodzież. Młodzież z ośrodka oczywiście wie, kim są szlaufy. To określenie przylgnęło do dziewczyn na zasadzie skojarzenia ze szlauchem, gumową rurą.
W Galerii Mokotów, jednym z największych centrów handlowych Warszawy, kilka razy dziennie pojawia się patrol Straży Miejskiej. O szlaufach funkcjonariusze nie słyszeli, choć od blisko roku sprawdzają, czy nie ma tu młodzieży na wagarach.
– W życiu nie mieliśmy sygnałów, że tu się uprawia prostytucję młodocianą – mówi zdecydowanie Janusz Stupkiewicz, dyrektor Galerii.
30 lat różnicy
„To jak ja to widzę/Opowiem w sposób prosty/Rurki się pierdolą/Choć im cycki nie urosły./Po czternaście wiosen/To się szerzy grono spore/Sypią się otworem/by przejechać się merolem/Audi, BMW, rozpalone widzą brykę/Była jedna z typem,/To zrobiła mu z połykiem...”.
Olivier (obowiązkowa bluza z kapturem) i jego koledzy z grupy RPK-RaPKultura prezentują swój utwór w brzydkiej klatce schodowej żoliborskiego wieżowca. Sceneria dobrana do treści. Na ścianach napisy: „Kocham Monisię, p... Aśkę”. Raperzy z pogardą i nonszalancją mówią o szlaufach. Nazywają je też razówkami (od tego, że obliczają, ile razy trzeba się przespać ze sponsorem, by dostać od niego bluzkę), blacharami (to te, które lecą na samochody), fotelikami (od szybkiego seksu w samochodach).
– Napisałem kawałek o dupach, które się walą ze wszystkimi – informuje Olivier. – Może, jak posłuchają, to się ogarną i nie będą tego robiły.