Klasyki Polityki

Jedną szkocką!

Szkocki charakter – co to takiego?

Niedostępny zamek Eilean Donan na Loch Duich Niedostępny zamek Eilean Donan na Loch Duich BEW
Szkoci nie uświadamiają sobie, że ich bohater narodowy był synem Polki.

Szkocja powinna leżeć na wichrowych wzgórzach naszej wyobraźni. Przed podróżą przypomnijmy sobie filmy – „Braveheart” z Melem Gibsonem, „Rob Roy” z Jessicą Lange, „Highlander, ostatni nieśmiertelny” z Christopherem Lambertem i Seanem Connerym, a może nawet ten dziwny dramat „Przełamując fale”. To kraj wrzosowisk i duchów w zameczkach z bajki, kraj whisky, dudziarzy, tweedu i ulubionego bohatera narodowego, dzielnego młodego Stuarta, Bonnie Prince Charlie’go, który był na wpół-Polakiem, prawnukiem Jana III Sobieskiego!

Mówią, że „Braveheart” tak rozgrzał serca Szkotów, że wpłynął na wynik głosowania o utworzeniu szkockiego parlamentu w Edynburgu. Szkocja – dokładnie jak na tych filmach – to ojczyzna krajobrazu i legendy. Pytałem Anglika, który wyniósł się z Londynu i kupił stary dom gdzieś na północ od Dundee, co go skłoniło do przeprowadzki. – Gdy patrzę z ganku – odpowiedział Anglik – to wiem, że przede mną przez 30 mil nie ma żywej duszy. Zwłaszcza północna Szkocja, konkretnie Wester Ross, cel większości wędrówek, to region surowy i piękny: pastelowe wrzosowiska, kamienne pustkowia i bezdroża, zamglone lochy (loch to angielskie lake – jezioro) i potrzaskane skały wybrzeża, które stawiają czoło falom gnanym przez cały Atlantyk. To krajobraz wolności.

Szkocja, cztery razy mniejsza od Polski, ma 10 tys. kilometrów wybrzeża, 787 wysp i 500 wysepek. W tej sytuacji nie ma turysty, który naprawdę zna Szkocję, ale zahartowanym mogę polecić powtórzenie mojej wędrówki z namiotem i ciepłym śpiworem. Z Glasgow jedziemy na północ do Fort Williams, stamtąd w kierunku Loch Ness (gdzie jeszcze trzeba wrócić na osobną wycieczkę). Nie dojeżdżając do słynnego jeziora skręcamy na północny zachód w kierunku archipelagu Hybryd, na Wyspę Skye, na którą wjedziemy małym promem samochodowym w Kylerhea. Trzeba się zaopatrzyć w dobrą mapę i znaleźć niewielki port Elgol nad Loch Scavaig. To już morze, część oceanu (loch tak samo często jest nazwą jeziora jak i zatoki morskiej). Stamtąd raz dziennie rybacy wożą turystów w kierunku prawdziwego szkockiego cudu – czarno-brunatnoczerwonych gór Cullin, które wyrastają na kilometr w górę wprost z morza. Rybacy pokażą jednak miejsce, gdzie można wylądować i po przejściu brzegiem jeziora w skale, wyjść na wrzosowiska nad kolejnym, większym już jeziorem.

Szkocki bohater.

Kto tam stanie na biwaku, lepiej zrozumie dzieje ulubionego narodowego bohatera Szkocji Karola Edwarda Stuarta, zwanego do dziś pieszczotliwie Bonnie Prince Charlie. Szkocja definitywnie utraciła niepodległość w 1707 r., kiedy połączono jej parlament z angielskim. Ale przeżyła też bardzo romantyczne powstanie w 1745 r. Wygnani Stuartowie, na dworze emigracyjnym w Rzymie, przemyśliwali o odzyskaniu tronu z pomocą Francji. 24-letni Karol, po matce Klementynie Sobieskiej, jeden z najprzystojniejszych kawalerów Europy, podjął wielką eskapadę właśnie w 1745 r., by zdobyć Szkocję.

Armia powstańcza posuwała się w rekordowym tempie, Karol zawsze w pierwszej linii był ulubieńcem szkockiej młodzieży. W edynburskim pałacu Holyroodhouse pretendent założył już swój dwór. Prawie się udało. Gdyby ruszył na Londyn, może by wygrał. W następnym roku powstańcy ponieśli wielką klęskę w bitwie pod Culloden, po czym następuje wielomiesięczny okres pościgu za Karolem, z fantastycznie wysoką ceną nałożoną na jego głowę. Dzielny, lecz pechowy książę z drużyną z klanu MacDonaldów krąży po szkockich zamczyskach, pieczarach i torfowiskach w całym kraju, bezustannie zmieniając kryjówki. Dwa francuskie okręty wojenne ewakuują ich z wybrzeża właśnie nieopodal wyspy Skye.

Piękną książkę napisała o tym Maria Niemojowska, przy okazji analizując szkocki charakter. Karol zmarnował się – ocenia autorka – a Polsce mógłby być niezmiernie pożyteczny. „Szczególna kombinacja jego cech dziedzicznych, jego specyficzne polsko-szkockie usposobienie... nieroztropny optymizm, wesołość, lekkomyślność pozwoliłyby mu sobie zjednać Polaków, a szkocka wytrwałość i upór mogłyby skłonić nasz naród, by zdobył się na wolę walki o własne istnienie” – pisze Niemojowska („Ostatni Stuartowie”). Dobry Książę Charlie to postać u nas nieznana, z kolei Szkoci nie uświadamiają sobie, że ich bohater narodowy był synem Polki.

Zamki.

Klan MacDonaldów był zawsze wierny Stuartom. Dla Szkocji tradycyjnej klan był pojęciem kluczowym. Clann w gaelickim znaczy dziecko albo rodzina. Nie było innej lojalności niż wobec klanu, który zapewniał bezpieczeństwo i wymierzał sprawiedliwość; na wzgórzach stały szubienice. Monarchowie szkoccy właściwie nie panowali nad klanami, może dlatego było ich tyle w górach, z czego dziś mamy wielką radość dla oka turysty, gdyż pozostały po nich setki średniowiecznych zamków. Polecałbym zwłaszcza Craigievar Castle, który wyłania się jakby z wyobraźni dziecka, sam jest wysoką wieżą, do której na szczycie dolepiono ganek z balustradą, dodatkowe wieżyczki, kominy i koguta na dachu.

Jeszcze większe natłoczenie wieżyczek przedstawia Glamis Castle, w którym jest sala Duncana, króla Szkocji, którego według Szekspira zasztyletował Makbet. Przecież i Makbet dzieje się w Szkocji i stąd pochodzą trzy wiedźmy, które mu przepowiedziały, że będzie żył dopóty, dopóki las Birnam nie podejdzie do zamku. Może ze strachu przed wędrującym lasem wiele zamków stoi wprost na jeziorach i do nich dojść można tylko mostem lub wąską groblą. Pokazujemy tu zamek Eilean Donan klanu Mac Rae z mottem: „Nec curo, nec careo”. Sens jest taki: O nic nie dbam, bo niczego nie potrzebuję. Bardzo to szkockie, wyniosłe, pańskie.

Pub.

Obok zamku przy szosie jest pub, który – jak wszędzie na wyspach – stanowi dla ludzi wdzięczną przystań. Barman, chyba też Mac Rae, poza cenami whisky i piwa wywiesił dla klientów cennik usług telefonicznych. Na telefon żony dzwoniącej do pubu poszczególne odpowiedzi kosztują następująco: „Nie ma” – 10 pensów, „Właśnie wyszedł” – 20 p., „Siedzi w wychodku” – 40 p. „Nigdy go tu nie widziałem” – 1 funt. Nie jest to dowód równouprawnienia płci w Szkocji, bo odpowiedzi na telefon męża niepokojącego się o żonę kosztują podwójnie.

Loch Ness.

Wystarczy rzut oka na mapę, by dostrzec, że przez Highlands przebiega ukośne pęknięcie, jakby morze pewnego dnia miało zamiar wedrzeć się z obu stron w głąb lądu i utworzyć z północy kraju wyspę. To zapadlisko tektoniczne nazywa się Great Glen, a w nim leżą trzy podłużne jeziora, które James Watt (ten od maszyny parowej) zaczął w 1803 r. łączyć w Kanał Kaledoński, żeby statki nie ryzykowały podróży naokoło Szkocji. Warto popłynąć Kanałem (od Atlantyku po Morze Północne) z jego 29 śluzami, a już koniecznie trzeba przyjrzeć się największemu jezioru po drodze. To Loch Ness, długie na 37 kilometrów, a przy zamku Urquhart głębokie na ćwierć kilometra. W tych głębinach kryje się potwór, którego liczne ekspedycje bezskutecznie szukają już ponad tysiąc lat, bo potwora pierwszy raz zobaczył pewien zakonnik jeszcze w VIII w. W wieku XX okręty podwodne i elektroniczne sonary (także z amerykańskiej NASA) wielokrotnie przeczesywały głębie, lecz do tej pory najlepszym obrazem potwora pozostaje praca płk. Wilsona z 1934 r. Czy to fotografia, czy złudzenie, czy wada kliszy? Oceni ten, kto przeczyta wszystkie wyjaśnienia na stałej wystawie we wsi Drumnadrochit.

Whisky.

Cały krajobraz skłania zresztą do wiary w tajemnicze zjawiska, gdyż najbliższa okolica słynęła z pędzenia i szmuglowania bimbru, który Szkoci, naród poetycki, określali szlachetniejszym mianem mountain dew, rosy z gór. W Szkocji whisky jest sprawą poważną, narodową. Sama nazwa ma pochodzić jeszcze z gaelickiego (języka Celtów szkockich) – uisge beatha znaczy oczywiście woda życia. W Edynburgu jest zasobne muzeum whisky, gdzie poza dogłębnymi objaśnieniami procesu produkcji złocistego trunku pokazuje się też historyczne obrazy przemytu whisky do Anglii, co było – jak można sądzić – nie tylko zajęciem intratnym, ale również formą walki o samostanowienie.

W każdym razie szkocka whisky, według Szkotów, jest najczęściej degustowanym trunkiem na świecie, a o jej niepowtarzalnym smaku stanowi kilka czynników, niemożliwych do podrobienia: woda z gór, dym z torfu w procesie destylacji, trzyletnie dojrzewanie w beczkach (według prawa w samej Szkocji nie wolno sprzedawać whisky młodszej niż trzyletnia) i wreszcie sztuka kompozycji. Szkocka jest single (z jednej gorzelni), ale zwykle blended, mieszana z 50 różnych singles (słodowych i zbożowych).

Szlak whisky.

Istnieje około stu znanych etykiet szkockiej, ale prawdziwy snobizm lub zamożność to mieć whisky tylko dla siebie. To możliwe, gdyż są małe gorzelnie lokalne dostarczające butelki klubom i osobom prywatnym. Z produkcji słynie dolina Spey, gdzie wytyczono nawet turystyczny szlak whisky – od wytwórni do wytwórni, głównie malt whisky, czyli słodowych, mniej znanych w Polsce – liczący sobie 112 km. Cardhu, Glenfarclas, Strathisla, Glen Grant, Glenfiddich, Tamnavulin, The Glenlivet i Dallas Dhu – to nazwy znane każdemu koneserowi, gdyż wszędzie na zakończenie zwiedzania organizowane są degustacje. Częstują tam do woli, toteż trzeba mieć zdrowie na przebycie całego szlaku. Aby właściwie ocenić moc i aromat napoju, nie należy go rozcieńczać wodą ani lodem. – Gdyby Pan Bóg popijał whisky z wodą sodową, to Szkoci od razu by taką robili – słyszałem po drodze. Ale nie ma się co bać: W Szkockim Stowarzyszeniu Whisky w Edynburgu z całą powagą zapewniano mnie, że napój służy zdrowiu, poprawia nastrój i rozjaśnia umysł.

Dudy.

Kiedy szkockie restauracje podejmują gości, obowiązkowo grzmią i piszczą dudy, ale dodatkowo najęty mówca będzie wykrzykiwał wam nad uchem wiersz Roberta Burnsa, ichniego Mickiewicza: – Fair fa’ your honest sonsie face, Great chieftain o’puddin’-race! Nikt tego dokładnie nie rozumie, ale po podlaniu whisky problem przekładu zanika. W lecie w Szkocji trafimy na mistrzostwa dudziarzy, w zimie na festiwal whisky.

Na południe.

Chociaż nad szkockimi jeziorami diabeł mówi dobranoc, w co drugim zamku straszy (i to przedziwnymi parami: dobosz i zielona pani albo pies w poszukiwaniu lorda), to Szkocja nigdy nie leżała na peryferiach Europy. Bo koncentrujemy się tu na najbardziej malowniczej części – Highlands, ale Szkocja składa się z dwóch innych krain: na południu Southern Uplands – łagodnych gór i dolin, krainy dwóch głównych rzek – Clyde i Tweed (nazwa tweed, eleganckiej i mocnej szkockiej wełny – pochodzi od rzeki), i w środku – Central Lowlands. Adam Smith – ojciec współczesnej ekonomii – był Szkotem i wykładał w Edynburgu. W Szkocji przyszli na świat James Watt – wynalazca maszyny parowej na kolei i Aleksander Graham Bell – który wymyślił telefon.

Edynburg.

Świadectwem tej intelektualnej potęgi jest Edynburg, który leży na wulkanicznych wzgórzach, dzięki czemu turysta ma wspaniałą panoramę starej stolicy (trzeba stanąć w środkowej partii Princes Street) od zamku po królewski pałac Holyroodhouse. Edynburg jest elegancki, był określany mianem Aten Północy, nowe miasto z Charlotte Square jest wzorem elegancji. Na zamku od 1947 r. odbywa się część dorocznego międzynarodowego festiwalu, znanego w świecie teatralnym (trzy tygodnie w sierpniu). Edynburg jest wart osobnej podróży, to miasto Roberta Louisa Stevensona (na honorowym miejscu stoi oczywiście jego pomnik), autora „Wyspy Skarbów”, a także – przypomnijmy – „Dziwnego przypadku dra Jekylla i pana Hyde’a”. Tę makabryczną historię Stevenson umieścił właśnie tutaj.

W Galerii Narodowej jest Madonna z Yarnwinder z pejzażem iście szkockim z Highlands i Szkoci wierzą, że obraz wyszedł z ręki Leonarda da Vinci. Nawet jeśli nie da się tego udowodnić, to do krajobrazu nie potrzebują Leonarda. Wystarczy im przejechać do Highlands, „gdzie leży serce każdego Szkota”.

Polityka 30.2000 (2255) z dnia 22.07.2000; Półprzewodnik Polityki; s. 36
Oryginalny tytuł tekstu: "Jedną szkocką!"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Nauka

Chroniczne zmęczenie: co to za tajemnicza choroba? Jesteśmy coraz bliżej przełomu

Postęp w zrozumieniu tajemniczej choroby, jaką jest zespół przewlekłego zmęczenia, hamują kontrowersje dotyczące jej przyczyn. Ale jesteśmy bliżej przełomu.

Paweł Walewski
13.05.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną