TOMASZ ZALEWSKI: – Dżihad, który w pana książce jest tylko metaforą sprzeciwu wobec globalnej gospodarki rynkowej, 11 września wystąpił jako realna siła, uderzająca w symbole McŚwiata.
BENJAMIN R. BARBER: – Nie chodzi tylko o islam, którego fundamentalistyczna wersja jest odpowiedzią na wkraczającą na jego teren agresywną, świecką i materialistyczną cywilizację rynkową. Jak się wydaje muzułmanom – podmywającą religijne wartości. Ale w dwa dni po ataku na WTC dwaj pastorzy protestanccy Pat Robertson i Jerry Falwell powiedzieli przecież, że ataki były gniewem Boga na aborcjonistów i gejów. Falwell i Robertson to amerykańscy talibowie. A więc nie jest to starcie cywilizacji, o którym pisze Samuel Huntington. To starcie świeckiej, materialistycznej, modernistycznej cywilizacji i tego, co jest w każdym z nas – pierwiastka religijnego, duchowego, etnicznego, tej cząstki, którą staramy się zachować wbrew tej cywilizacji.
Sugerował pan, że chodzi o konflikt zamożnej Północy z biednym Południem.
Oczywiście ten fundamentalizm to także reakcja na materialne nierówności, ekonomiczne porażki, biedę dużej części Trzeciego Świata. Ale po części to także reakcja na sukces. Co jest gorsze dla głęboko wierzących muzułmanów: świat wokół nich, który ich wyłącza, zamyka przed światem zewnętrznym, czy McŚwiat, czyli świat makro, który ich wciąga w swój obręb i psuje ich dzieci? Tak więc z jednej strony to kwestia sprawiedliwości społecznej, ale z drugiej także uniwersalistycznych ambicji McŚwiata, aby zająć się wszystkimi, by stali się konsumentami.
W liście otwartym do prezydenta George’a Busha wezwał pan do naprawienia „zboczonej asymetrii” globalnego systemu i do tworzenia „globalnych instytucji demokratycznych i obywatelskich”.