Stereotypowy podział ról, kiedy to mężczyzna dostarczał pieniędzy, a kobieta nimi gospodarowała (jak to zwykliśmy mawiać: chłop głową, baba szyją rodziny), wyraźnie odchodzi w Polsce do przeszłości. I jeśli kogoś dotyczy, to raczej rodzin nowobogatych niż przeciętnych. W ubiegłym roku socjolog Anna Krajewska badała dla Instytutu Spraw Publicznych cele i aspiracje kobiet z małego miasta. Kiedy były młode, większość decyzji strategicznych podejmowały ich matki. Dziś 63 proc. córek podejmuje finansowe decyzje wspólnie z mężem. Tylko 7 proc. zdaje się na jego decyzje. Spośród 5 mln rachunków oszczędnościowo-rozliczeniowych założonych w PKO BP prawie 2 mln to rachunki dla dwóch osób. – W większości są to małżeństwa, ale część to rachunki prowadzone przez inne osoby, na przykład matkę z córką – wyjaśnia rzecznik prasowy Marek Kłuciński.
Pary najczęściej trzymają więc pieniądze we wspólnym worku, wspólnie decydując o jego opróżnianiu. Nie bez napięć, rzecz jasna.
Choć spory finansowe rzadko są podawane jako przyczyna rozpadu małżeństw, to bardzo często – twierdzą adwokaci – są przyczyną podskórną. Duża część sporów i konfliktów małżeńskich ma swoje oczywiste źródło w finansowych niedoborach. W skrajnym ubóstwie, na granicy minimum egzystencji (346 zł w gospodarstwie jednoosobowym) żyło w 2002 r. ok. 11 proc. Polaków. Prawie 60 proc. żyło w rodzinach nękanych niedostatkiem, w których główną strategią była strategia przetrwania (GUS). Średnio polska rodzina ma do wydania niewiele ponad 600 zł na osobę, więc 180 zł idzie na jedzenie, a następne 120 zł – na mieszkanie (gaz, światło itd.). W takich rodzinach najbardziej liczy się lojalność. Wybuchem grozi każda złotówka wydana bez kontroli. Na wódkę, na papierosy, na nowe firanki, zamiast na nowe buty czy książki do szkoły dla dziecka.