Dziewczyny z zadymy
Dziewczyny z zadymy. Polskie Riot Grrrls zbyt radykalne dla starszych feministek
Ruch Riot Grrrls przyciąga w Polsce licealistki i dwudziestoparolatki, które pragną tworzyć alternatywną kulturę młodych kobiet i nie uznają kompromisów w kwestii równouprawnienia. – W Polsce bardzo łatwo zostać radykalną, bo tu radykalne jest cokolwiek – mówi Ewa, działaczka warszawskiej grupy Emancypunx. – Powiesz coś, co wydaje ci się oczywiste, a wszyscy na to: „Ach, przestań, szokujesz mnie...”. W kraju, gdzie nawet umiarkowane feministki oskarża się o agresywność, Riot Grrrls nie mają łatwego życia.
Marilyn Monroe nie goli pach
Kiedy Radykalne Cheerleaderki pojawiły się kilka lat temu na feministycznej manifestacji 8 marca w Warszawie, z miejsca podbiły serca fotoreporterów. Pląsały na czele pochodu, wymachując pomponami i pistoletami z plastiku; tatuaże i kolczyki w wargach kontrastowały ze strojami lolitek. Estetyczna prowokacja, owszem, zainteresowała przechodniów i media, ale tylko wtajemniczeni odczytali ją zgodnie z intencjami dziewczyn jako sprytną żonglerkę stereotypami kobiecości. Postronnemu obserwatorowi kolorowe włosy i kolczyki mogły się kojarzyć co najwyżej z maskaradą ? la Michał Wiśniewski.
Dziewczyny przyznają, że ten ich subtelny pastisz niektórzy odbierają dosłownie. Dopiero bowiem po rozłożeniu całości wizerunku na czynniki pierwsze ujawnia się strategia: przywłaszczamy atrybuty atrakcyjnej dziewczyny i tworzymy z nich teatrzyk kobiecości. Podwiązki i błyskotki jako dodatek do ostentacyjnie nieogolonych pach. Cukierkowy róż połączony z punkowymi ćwiekami. Na koszulkach Pippi Langstrumpf, najsłynniejsza niegrzeczna dziewczynka, a zarazem duchowa patronka.
W swoich prowokacjach polskie Riot
Grrrls podążają śladem XX-wiecznych twórców kontrkultury. Artyści z kręgów sytuacjonizmu, mail-artu i punka postulowali, by dominujący system zwalczać jego własną bronią.