Klasyki Polityki

Wołomin strzela do siebie

Jak bractwo wołomińskie wybijało się między sobą

Nieudany zamach na Czesława K. ps. Ceber w lutym 1995 r. był ostrzeżeniem, które ten jednak zlekceważył Nieudany zamach na Czesława K. ps. Ceber w lutym 1995 r. był ostrzeżeniem, które ten jednak zlekceważył Piotr Molęcki / Agencja Gazeta
Najwięcej ofiar warszawskiej wojny gangów w połowie lat 90. padło po stronie Wołomina. Ale to nie Pruszków strzelał tak celnie, bractwo wołomińskie wybijało się między sobą. Powód? Zawsze ten sam – pieniądze.

Słynny Dziad w strzelaninach udziału nie brał, a przynajmniej nigdy nie postawiono mu takiego zarzutu. Policja podejrzewała co prawda, że maczał palce w zagadkowym potrójnym morderstwie w pewnym gołębniku w podwarszawskim Rembertowie, ale to były jedynie wątłe poszlaki.

Zastrzelono tam 14 kwietnia 1995 r. dwóch hodowców gołębi, Wiesława Sz. i Bogdana C., oraz mężczyznę pracującego jako stróż w gołębniku. Sz. był związany z gangiem Dziada, C. jego sąsiadem. Ponoć zginął przypadkowo, bo usłyszał strzały i przybiegł ze swojego gołębnika, gdzie akurat się znajdował. Prawdopodobnie rozpoznał sprawców, dlatego go zastrzelili. Co ciekawe, w tym czasie poszukiwano go listem gończym. Dziwne to były poszukiwania, skoro C. wcale się nie ukrywał.

Jedna z wersji śledztwa całkiem poważnie brała pod uwagę gołębie jako motyw zbrodni – rozważano, czy doszło do krwawych rozliczeń między hodowcami. Było powszechnie wiadome, że Dziad na punkcie tych ptaków ma kompletnego bzika i byłby zdolny do wszystkiego, gdyby ktoś ukradł mu cenny okaz albo sam miałby ochotę na wyszwańca czy blajwindra z cudzej hodowli. Dodatkowego smaczku dodawał całej sprawie fakt, że to Dziad osobiście znalazł ofiary i wezwał policję.

Rozpatrywano też dwa inne powody, dla których Dziad mógłby stać za morderstwem. Po pierwsze, matka jednego z zastrzelonych miała panieńskie nazwisko dokładnie takie, jak uważany za lidera gangu wołomińskiego Zygmunt R., ps. Bolo. W tym czasie grupie wołomińskiej przytrafiały się liczne wpadki, ktoś przekazywał informacje konkurencyjnemu Pruszkowowi. Szukano kreta. Policjanci jako jedną z roboczych wersji przyjęli więc, że zastrzelony w gołębniku współpracował z Pruszkowem i dlatego zginął. Mógł być też inny powód – właściciel gołębnika Wiesław Sz. miał z Dziadem nieuregulowane sprawy finansowe.

Polityka 23.2004 (2455) z dnia 05.06.2004; s. 104
Oryginalny tytuł tekstu: "Wołomin strzela do siebie"
Reklama