Klasyki Polityki

Gordana i Jehona

Gordana i Jehona. Serbka i Albanka rozdzielone waśnią narodową

Gordana już jako tłumaczka przy misji ONZ. Jehona nie pozwoliła się sfotografować. Gordana już jako tłumaczka przy misji ONZ. Jehona nie pozwoliła się sfotografować. Rafał Domański, Tomasz Lipko / Polityka
Historia dwóch przyjaciółek od dzieciństwa z jednego osiedla w kosowskiej Prisztinie. Gordana jest Serbką, a Jehona Albanką. Rozłączyła je serbsko-albańska waśń narodowa. Gdy się znów spotkały, uścisnęły się bez słowa.

– Miło was poznać – mówi Gordana i zaraz ostrzega: – Musimy mówić cicho, wokół pełno Albańczyków. Jest blondynką, Serbką z Prisztiny. Spotkaliśmy się w hotelu Grand, jedynym czynnym w stolicy Kosowa. Niedaleko był jeszcze hotel Bonjour, ale jego właścicielem jest Albańczyk, więc na kilka dni przed wejściem natowskich wojsk rodacy Gordany zdążyli budynek zdemolować. Już po dwóch dniach obecności dziennikarzy w niedostępnej dla nich dotychczas Prisztinie pięciogwiazdkowy Grand, pozbawiony wody, śmierdział jak dworcowa toaleta, a boye w muchach musieli lawirować między śpiącymi na schodach rosyjskimi korespondentami.

Gordana niskim, miękkim głosem mówi, że nie wie, ile jeszcze pożyje. W brązowych oczach widać, że to prawdziwa niepewność.

Ostatnia noc

Jehona nie potrafi powiedzieć, z czym porównać to przeżycie, ostatnią noc w wojskowym namiocie, który przez dwa miesiące był jej nowym, gorszym domem. Obóz w macedońskim Stenkovacu, namiot w szóstym rzędzie od głównego wejścia, drugi od lewej. Długo nie mogła zapamiętać drogi i często błądziła. Zwłaszcza nocą przerażało ją, kiedy zamiast do siebie, trafiała do namiotu, gdzie Francuzi opiekowali się kalekimi dziećmi.

W jej namiocie pod jednym dachem z materiału mieszkały cztery zupełnie obce sobie rodziny. W każdej z nich kogoś nagle zabrakło i temat do rozmów był niemal zawsze ten sam: może ktoś jeszcze żyje...

– Moja młodsza siostra Lumnije miała 21 lat. Błagałam ją, żeby dała sobie spokój z UCK. Ale bez skutku. Jehona płacze. Spotkaliśmy ją na drodze z Peciu do Prisztiny, gdzie stoimy w skwierczącym upale na miękkim asfalcie.

Polityka 31.1999 (2204) z dnia 31.07.1999; Na własne oczy; s. 84
Oryginalny tytuł tekstu: "Gordana i Jehona"
Reklama