Chełm, letni wieczór. Steve Feld, reżyser z Ameryki, filmuje w parku przed hotelem swojego ojca Nathana, swego brata Sandy’ego i swoje dzieci.
Michael Feld, lat 12: – Kiedy tata ustalił, że musimy wyruszyć w podróż, trochę się wystraszyłem. Do tej pory nigdy nie byłem w Europie.
Devrah Feld, lat 10: – Tylko raz byliśmy za granicą na wakacjach w Meksyku. Denerwuję się, jak dziadek przeżyje tę wizytę.
Jeffrey Feld, lat 11: – Nie wiem, czego się spodziewać.
Dave Feld, lat 13: – W Macew będzie pewnie jak w filmie „Skrzypek na dachu”, albo jak na starych obrazkach: dachy ze słomy, ziemia zamiast podłogi.
Skąd jesteśmy
Potem przed kamerą staje Sandy Feld, brat Steve'a: – Jutro znajdę się w miejscu, o którym całe życie marzyłem, żeby je zobaczyć. Nasze dzieci muszą wiedzieć, skąd jesteśmy, muszą nabrać odpowiedniego szacunku do tego, co mają u siebie, w Greenwood Valley pod Denver w stanie Colorado.
Ostatni przed kamerą staje 79-letni Nathan Feld, niegdyś Nataniel Feldfeber.
Dave: – Pierwszy raz widziałem, jak dziadek płacze.
We wrześniu 1938 r. Nataniel Feldfeber, lat 19, mieszkaniec Maciejowa w powiecie kowelskim na Wołyniu, postanowił wyjechać na jakiś czas z miasteczka. Drogę przetarł i za podróż zapłacił starszy brat, który siedemnaście lat wcześniej osiedlił się w Ameryce. Nataniel wyjechał z bratem i matką.
Nataniel nie zajmował się wówczas niczym szczególnym: chodził do szkoły, podrywał dziewczyny, na boisku pod jesziwą grywał w piłkę nożną razem z chłopcami polskimi i ukraińskimi, pomagał w gospodarstwie swoich rodziców, a gdy trzeba było, społecznie kopał doły melioracyjne w pobliżu miasteczka.