Teleoligarchia
Teleoligarchia. Tak Rosja Putina rozpoczęła wojnę z mediami
Władimir Gusinski jest bohaterem świata mediów. Uczynił on wiele dla poszerzenia obszaru ich wolności i niezależności. Ale też nie ma chyba w Rosji lepszego przykładu niż jego imperium medialne Media-Most, by pokazać, jakie szkody może wyrządzić bezpośrednie i bezkompromisowe zaangażowanie mediów w walkę o władzę i pieniądze.
Właściwie należałoby mówić o dwóch ludziach naraz. O Władimirze Gusinskim i Borysie Bierezowskim, którzy stali się symbolami przemian ostatnich dziesięciu lat. Dla jednych – personifikowali pojęcie rosyjskiej oligarchii, dla innych – byli potwierdzeniem nieograniczonych możliwości, jakie otworzyła przed twórczymi naturami liberalna rewolucja. Chociaż w ciągu ostatnich lat Gusinski i Bierezowski częściej byli wrogami niż sojusznikami, obu tych rzeczywiście nieprzeciętnych ludzi więcej łączyło, niż dzieliło. Nie chodzi oczywiście o ich żydowskie pochodzenie. Chociaż kompleks ludzi odrzucanych i nie w pełni akceptowanych przez rosyjskie społeczeństwo zapewne silnie motywował ich do walki o sukces.
Obaj świetnie wykształceni (Bierezowski jest profesorem matematyki, Gusinski ukończył dwa fakultety – politechniczny i reżyserii), piekielnie inteligentni, z ogromną wyobraźnią i energią. Obaj szybko zrobili fortuny; jeszcze w końcu lat 80. byli drobną inicjatywą prywatną, a w połowie 90. – miliarderami wpływającymi na los Rosji. W odróżnieniu jednak od swoich kolegów-oligarchów, którzy zajmowali się polityką tylko tyle, ile było niezbędne dla rozwijania biznesu, dla Bierezowskiego i Gusinskiego polityka była żywiołem, który ich karmił, w którym najpełniej się realizowali. Bierezowski, wizjoner i analityk, niejednego zawodowego politologa przyprawiał o zawrót głowy śmiałością i odwagą teoretycznych konstrukcji politycznych.