Cyrk Mocnego Pytona
Cyrk Mocnego Pytona. Kim są polscy strongmeni?
Głos z megafonu zapowiada gwiazdę następnej konkurencji Mariusza Pudzianowskiego, Pytona, zwanego także Dominatorem. Czerwoną jak burak twarz zalewa pot, masywny kark rozsadzają napięte żyły, wypchane bicepsami ramiona rozszarpują liny przymocowane do dwóch samochodów. Sędzia odlicza sekundy, trybuny ryczą w euforii, długonogie hostessy szykują ręczniki dla omdlewających z wysiłku bohaterów.
– Wychodzisz z klapkami na oczach. Nie widzisz żadnej publiki, nie słyszysz żadnych krzyków, patrzysz tylko na ciężar – opowiada w swoim mieszkaniu w Malborku Jarosław Dymek, mistrz Polski 2001, o którym koledzy mawiają z szacunkiem: Profesor. Przeciwnie niż spontaniczny Pyton, Profesor lubi się zastanowić, jak do ciężaru podejść. – Ale jak już to zrobisz, to masz totalny zjazd. Na zapleczu zawsze ktoś wymiotuje, zawsze kogoś trzeba podratować tlenem.
– Jadę nieraz po zawodach samochodem do domu i myślę sobie: nigdy więcej – zasępia się strongmen Sławomir Peda.
Spłoszony Dominator
Początek był zwykle podobny: chłopięcy zachwyt nad muskularnymi ciałami półbogów prężącymi się w czasopismach kulturystycznych, apollińską sylwetką kolegi z klasy bądź postawnym wuefistą, który wpajał ducha sportowej rywalizacji. Szkolne sekcje sportowe, pierwsze sztangi trzymane pod łóżkiem w domu, pierwsze własne siłownie urządzane po piwnicach, samodzielnie odnawiane szkolne sale z ciężarami, do których prócz inicjatora mało kto się potem garnął.
– Może to wszystko przez to, że byłem spłoszony, kiedy trafiłem do szkoły w Kościerzynie z tego mojego lasu, rodzinnego Cieńgardła, gdzie stoją cztery domy.