Mówi się, że bóle krzyża są daniną, jaką płacimy cywilizacji, bo anatomicznie nasz kręgosłup nie jest dostosowany do tego, co mu czynimy. Także medycyna kiepsko sobie radzi z bólami krzyża i marnie je diagnozuje. Zanim jednak nieodwołalnie dopadną nas korzonki, dyski, postrzały, lumbago – to i owo można zrobić dla samoochrony. Prosimy zatem usiąść wygodnie, wyprostować plecy, nie garbić się i przeczytać ten Raport.
Ewa Kwiatkowska dobrze pamięta pewien czwartkowy poranek, gdy po obudzeniu nie mogła stanąć na lewej nodze. – Myślałam, że to staw biodrowy, bo miałam wcześniej z nim problemy. Trzy dni starałam się pokonać ból sama, ale było to bezskuteczne i w końcu poszłam do lekarza. Dał mi skierowanie na jonoforezę. Widocznie też sądził, że znów odezwał się staw.
Jonoforeza, polegająca na wprowadzeniu do ustroju związków chemicznych za pomocą prądu stałego, może być faktycznie skuteczna przy różnego rodzaju bólach pochodzenia zapalnego, ale w tym przypadku okazała się niewypałem. Gdy pani Ewa po tygodniu nie mogła już z powodu bólu wychodzić z domu, sąsiadka doradziła, by jak najszybciej wezwać neurologa. Bez skierowania od lekarza rodzinnego zapłaciła za wizytę 60 zł, ale decyzja była słuszna. – Dopiero neurolog zbadał mnie jak należy. Okazało się, że nie mam odruchu kolanowego i słabsze mięśnie w lewej nodze. A więc to nie było zapalenie stawu, tylko uszkodzone korzenie nerwowe. Tomografia komputerowa wykazała dyskopatię. Jeszcze tego samego dnia kupiłam podręcznik, by dowiedzieć się, co to takiego.
Gdyby pani Ewa miała w swoich lędźwiach kamerę rejestrującą dzień po dniu zmiany, które tak raptownie unieruchomiły ją w łóżku, po obejrzeniu filmu łatwiej by jej było zrozumieć, w jakim fatalnym stanie jest jej kręgosłup.