Klasyki Polityki

Odchodzi baba od lekarza

Euralia Dajewska. Leczy tańcem. Euralia Dajewska. Leczy tańcem. Piotr Małecki / Forum
Ponad połowa Polaków lekceważy objawy choroby lub leczy się sama. 12 proc. Polaków zrezygnowało w ubiegłym roku z planowanej wizyty u lekarza, bo nie miało pieniędzy. Ilu poszło do znachorów i uzdrowicieli?

Z notatnika dr. Włodzimierza Piątkowskiego, socjologa medycyny: „Małżeństwo ze Świdnika, wykształcenie średnie, oddaje kilkuletniego syna z dziecięcym porażeniem mózgowym (leczył się w klinice) wiejskiemu znachorowi. Trzymiesięczna terapia polega na wyhodowaniu kołtuna (plica polonica), wysyłaniu energii na odległość oraz kuracji ziołowej. Po trzech miesiącach podczas zaimprowizowanej ceremonii (modlitwy, zaklęcia, polewanie święconą wodą) kołtun zostaje ścięty i spalony. Rodzice otrzymują popiół z kołtuna z instrukcją, żeby rozsypać go o północy na rozstaju dróg. Porażenie ma ustąpić”.

Światowa Organizacja Zdrowia przyznaje rozwiniętym społeczeństwom coraz większe prawo do decydowania o własnym zdrowiu i chorobie. Stawia się na profilaktykę i samowiedzę. Socjologowie medycyny próbują uspokajać: to naturalna, ewolucyjna droga systemu opieki zdrowotnej. Jeśli chodzi o Polskę, spokój socjologa byłby uzasadniony, gdyby nie zrujnowana służba zdrowia, wolna amerykanka w dziedzinie poradnictwa popularnego, nieskrępowana moralnie reklama koncernów farmaceutycznych, dramatyczne zubożenie ludzi i pikujące w przepaść zaufanie do lekarzy. I na dodatek – pokutujące w społeczeństwie, nawet w jego bardziej oświeconych warstwach, niezgłębione pokłady przesądów, jakaś kuriozalna, niebezpieczna wiara w medyczną magię.

Na kaszel i brodawki

Fragment wizytówki właściciela gabinetu medycyny naturalnej: „Zaczęło się w podradomskiej wsi latem 1983 r. Moja żona, widząc jak się serdecznie nudzę, kupiła mi pierwszą książkę zielarską. Założyłem gabinet (wcześniej oczywiście przeczytałem tę książkę) i zacząłem bawić się w znachora. (...) Zdałem sobie sprawę, że po zioła przychodzi do mnie więcej pacjentów niż do prawdziwego lekarza!

Polityka 40.2002 (2370) z dnia 05.10.2002; Społeczeństwo; s. 78
Reklama