Zarządca obiektu Andy Zawacki codziennie sprawdza poziom i temperaturę wypełniającego pojemniki ciekłego azotu. – Są zawieszeni głowami w dół, bo gdyby zabrakło azotu, przynajmniej głowa pozostanie zamrożona. W tym największym jest czternastu, a w tym obok tylko ośmiu – mówi Andy. Zaraz dodaje, że instytut dysponuje generatorem na wypadek wyłączenia prądu, więc awaria zasilania jest raczej nieprawdopodobna.
Gdyby nie napis Instytut Kriogeniki, niewielki szary budynek niczym nie różniłby się od innych pudełkowatych domów Clinton Township, w stanie Michigan, na przedmieściu Detroit. – Mamy na dziś 42 pacjentów – ciągnie Andy i pokazuje prawie puste pomieszczenie od frontu: – Tu starczy miejsca dla dalszych czterystu. Menedżer instytutu ma na myśli ludzi zamrożonych po śmierci w temperaturze bliskiej temperaturze ciekłego azotu (ok. –196 st. C), w której ustają wszelkie procesy metaboliczne, aby kiedyś, gdy nauka i medycyna poczynią postępy, powrócić ich do życia. – Nazywamy ich pacjentami, bo naszym zdaniem są tylko uśpieni – wyjaśnia Andy.
Kolejka do mrożenia
Czternaścioro zahibernowanych w kapsułach z ciekłym azotem osób spogląda na nas z portretów na ścianie w przyległym pokoju konferencyjnym. Ładna, młoda kobieta na starej fotografii to Rhea Ettinger, matka Roberta C.W. Ettingera, twórcy ruchu kriogenicznego, założyciela i prezesa instytutu. Zmarła w 1976 r.