Wersję czeczeńską zamachów sprzed trzech lat potwierdzić miał proces sądowy. Ale góra zrodziła mysz: w czerwcu 2001 r. postępowanie sądowe zamknięto za drutem kolczastym w Stawropolu, w kolonii karnej (czyli łagrze), dokąd nie tylko dziennikarze, ale nawet rodziny oskarżonych nie miały dostępu. Ci odwoływali swoje zeznania ze śledztwa twierdząc, że wymuszono je pod wpływem tortur. Pięciorgu oskarżonym nie udowodniono bezpośredniego udziału w wysadzaniu domów. Czeczenów wśród nich nie było.
Przy wersji drugiej – prowokacji specsłużb – upiera się spora grupa dziennikarzy, polityków, paru francuskich filmowców, którzy nakręcili film na ten temat, oraz emigrant – Borys Bierezowski.
Wybuchowy cukier
4 września 1999 r. detonacja wstrząsa pięciopiętrowym domem w miejscowości Bujnaksk. Giną 62 osoby. 9 września nad ranem wylatuje w powietrze dom przy ulicy Gurianowa w Moskwie. 94 zabitych, 164 ciężko rannych. W cztery dni później, też w Moskwie, też nad ranem, przy Szosie Kaszyrskiej koszmar się powtarza. Ginie 119 osób. Niemalże w tym samym czasie na południu Rosji, w Wołgodońsku, pod gruzami znajduje śmierć 17 osób.
Najczęstszym słowem w eterze i w prasie staje się heksogen – środek wybuchowy, którego ślady znaleziono w resztkach worków podkładanych do piwnic wybranych budynków mieszkalnych. Rosja jest w szoku. Chociaż nikt nie wziął odpowiedzialności za te akty terroru i nikogo nie złapano – służby specjalne wskazują winnych – zawsze tych samych: Czeczenów.
22 września 1999 r.