Nabór do hipermarketu przypomina casting na frajera. W pytaniu: dlaczego chce pan dla nas pracować? – jest więcej zdziwienia niż oczekiwania na odpowiedź. Później trzeba jeszcze wypełnić ok. 20 formularzy, którymi biurokracja żywić się będzie długo po naszym odejściu z firmy.
Od kiedy w kadrach zaczęli przydzielać pracownikom sześciocyfrowe numery, z równym spokojem wydaje się formularz do przyjęcia, jak druk o zwolnienie. Chodzi już tylko o to, żeby w tej fali przypływów i odpływów materiału ludzkiego zachować względną równowagę. Ostatnio coraz częściej wspomaganą pracownikami wypożyczanymi na godziny albo dowożonymi specjalnymi autokarami ze wsi położonych 100 km od Warszawy.
Kasjer to chyba najmniej poważane stanowisko pracy na świecie; dowala mu nawet własna firma, tytułując go hostessą (choć intencją tego zabiegu semantycznego jest podobno dowartościowanie). Firma potrafi być szczera – na skierowaniu na badania wstępne jest dopisek: praca w stresującym środowisku. Na szkoleniu z BHP można się dowiedzieć, że w razie pożaru najważniejszym obowiązkiem hostessy jest ochrona kasetki z pieniędzmi. Dwóch kolegów z mięsa i nowa koleżanka z chrupek, którzy również szkoleni są w zakresie BHP, w razie pożaru nie muszą nic chronić, bo firma jest ubezpieczona i świetnie zabezpieczona przed pożarem.
Wspólne szkolenie to jeden z pierwszych i ostatnich momentów, kiedy kasjer integruje się z załogą hipermarketu. Firma dąży do sytuacji, żeby takich kontaktów było jak najmniej. Zmowa pracowniczo-kasjerska może narazić firmę na wielkie i trudne do wykrycia straty. Kasjer-hostessa musi umieć radzić sobie nie tylko ze stresem, ale i z samotnością.
Kości zostały porzucone
Polski handel dorobił się własnych gazetek z promocjami, które wyznaczają kamienie milowe handlowych zdobyczy i mówią wiele o kliencie.