Artykuł ukazał się w tygodniku POLITYKA w lutym 2000 r.
Pomysł ten z jednej strony wywołał dyskusję na temat być może zbyt liberalnych zasad karania przestępców i złodziejaszków, z drugiej uruchomił lawinę spekulacji; w jaki sposób w świetle różnych artykułów i paragrafów kodeksów karnego, k.p.k. i cywilnego dałoby się ukarać właściciela sklepu, gdyby wsadził złodzieja do swojej klatki?
Spółka rodzinna Eugeniusza Kaczyńskiego otworzyła market Eden kilka dni przed Bożym Narodzeniem. W ciągu pierwszego tygodnia zginęło dziewięć koszyków. Trzy osoby przyłapano na kradzieży. Piwa i słodyczy. Ile towaru zginęło, okaże się podczas remanentu. – A tu nie przelewa się, ruch niewielki – mówi Kaczyński, który za Gierka miał hektary pod szkłem, ale pieniędzy nie mógł pokazywać. – A dziewięć miliardów starych złotych kredytu trzeba spłacać, pięćdziesięciu ludziom płacić, ZUS, podatki. To pomieszczenie postawiłem, żeby złodziejstwo ukrócić. Na policję kradzieży nie zgłaszamy, bo to nic nie daje.
– Jeśli dojdzie do bezprawnego pozbawienia kogoś wolności – powiada Janusz Fedorowicz, prokurator rejonowy w Zambrowie – z całą bezwzględnością będziemy stosować artykuł 189 kodeksu karnego mówiący: „kto pozbawia człowieka wolności, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”. Wyższej zaś karze, gdyby to łączyło się ze szczególnym udręczeniem. Od roku do 10 lat.
Kto ma prawo zatrzymać przestępcę
Ustawodawca miał zapewne co innego na myśli, na przykład uwięzienie kogoś dla okupu. Bo przecież przestępcę każdy ma nie tylko prawo, ale i obowiązek zatrzymać.
– Ująć tak – mówi prok. Fedorowicz. – Nie wypuścić ze sklepu do czasu przyjazdu policji – tak. Ale zamykać w klatce – nie.
– A co ja mam robić – denerwuje się Kaczyński – gdy złodziej się wyrywa? Osobnego pomieszczenia w sklepie nie mam. Nie wpuszczę go przecież na zaplecze, gdzie jest telewizyjny system monitoringu i łatwo zorientować się, w których miejscach zainstalowano kamery. Dlaczego złodziej ma tyle praw, a mnie nic nie wolno?
Klatka jest obszerna, z daszkiem, wyłożona linoleum. W środku krzesło, stoliczek, a nawet fotelik z demobilu. Jeśli oczekiwanie na policję miałoby się przedłużyć, zatrzymany dostanie gazetę. A nawet ktoś z personelu doniesie gorącą herbatę.
Wystawienie złodzieja na publiczne poniżenie poprzez zamknięcie w klatce mogłoby też skończyć się dla Kaczyńskiego procesem o naruszenie dóbr osobistych zamkniętego. – I złodziej niechybnie wygrałby proces – dodaje prok. Fedorowicz. Na pośmiewisko wydana byłaby jego godność.
– Godność? – nie wierzy własnym uszom Kaczyński. – Złodzieja? Godność trzeba mieć, żeby nie iść kraść. A jak pokazują w telewizji pijanego Jelcyna albo chorego Janowskiego, to czy to jest godne? Humanitarne?
Klatka bezprawna?
Sędzia Sławomir Bagiński, prezes Sądu Rejonowego w Zambrowie, zbadałby najpierw, czy zamknięcie w klatce nie było bezprawne, nie przekroczyło granic artykułu 243 par. 1 kodeksu postępowania karnego: „Każdy ma prawo ująć osobę na gorącym uczynku przestępstwa lub w pościgu podjętym bezpośrednio po popełnieniu przestępstwa, jeżeli zachodzi obawa ukrycia się tej osoby lub nie można ustalić jej tożsamości”.
– Jeśli zatrzymanie nastąpi zgodnie z tym artykułem – twierdzi sędzia Bagiński – to artykuł 189 kodeksu karnego – pozbawienie kogoś wolności – nie ma już zastosowania.
Prawnik Kaczyńskiego ma jednak wątpliwości. Art. 243 mówi o przestępstwie i przestępcy. W myśl nowego k.k. złodziej, który ukradnie towar o wartości do 250 zł, na przykład dwie butelki wódki za 50–60 zł, nie jest przestępcą. Dopuszcza się jedynie wykroczenia. Sprytny obrońca może to wykorzystać.
– Ustawodawca pokpił sprawę – mówi nadkomisarz Tadeusz Murawski, komendant powiatowy w Zambrowie – drobną, jego zdaniem, kradzież zakwalifikował jako wykroczenie. Zniknęło więc z kodeksu pojęcie kradzieży zuchwałej, nie ma kieszonkowej. Teraz za wyciągnięcie komuś dwustu złotych grozi co najwyżej kolegium.
– Kolegium – dodaje sędzia Bagiński – może ukarać sprawcę grzywną w wysokości do 500 zł, ale nie może z zamianą na areszt. Złodzieje czują się więc bezkarni. Nie płacą, nie idą siedzieć i śmieją się z postanowień.
– Skoro prawo robi sobie ze mnie, za przeproszeniem, jaja – Kaczyński wszystko sobie dokładnie obmyślił – to i ja, w granicach prawa, nie będę mu dłużny.
Polak ofiarą kradzieży
Zlikwidował więc prowizoryczne dyby, które jeszcze do wczoraj stały obok klatki. (– Pomieszczenia – poprawia Kaczyński). Pomieszczenie to (dwa na dwa metry i 220 cm wysokości) zgłosił w Urzędzie Gminy do opodatkowania. (– Coś, za co płaci się podatek, nie może być nielegalne). Złodziei nie będzie zamykał w pomieszczeniu, a umieszczał pod okiem ochroniarzy, bez kłódki czy zamka (– Żeby nie próbowali uciekać, bo mogliby sobie zrobić krzywdę).
– Prawie każdy Polak jest ofiarą kradzieży – Kaczyński mówi z determinacją, ale trochę tak, jakby miał startować w najbliższych wyborach. – Jednemu obrobili piwnicę, drugiemu buchnęli radio z samochodu, innemu całe auto, okradli mieszkanie, zabrali portfel, torebkę czy teczkę. Tymczasem sądy skazują co dziesiątego złodzieja. Od ich łapania w moim sklepie, na moim terenie – nie odstąpię.
– Co bym zrobił, gdyby Kaczyński zamknął teraz kogoś w klatce? – komendant Murawski waży słowa. – Udzieliłbym mu pouczenia, jakie grożą za to konsekwencje cywilno-prawne.
W piątek 25 stycznia Hanna Suchocka, minister sprawiedliwości, zaproponowała radykalne zaostrzenie przepisów prawa karnego. W myśl nowych zapisów przestępstwem – tak jak w poprzednim kodeksie karnym – stałaby się m.in. każda kradzież, bez względu na wartość skradzionej sumy czy rzeczy.