Właśnie dlatego Holandia nie podpisała konwencji w sprawie zwalczania handlu ludźmi i eksploatacji prostytucji z 1951 r. Zwłaszcza że od początku wieku legalnie działały tu także domy publiczne. Mimo że w 1990 r. wprowadzono zakaz ich istnienia, prostytucję postrzega się w Holandii jako rzeczywistość, którą się akceptuje, a istnienie domów publicznych otwarcie albo milcząco toleruje. Każda forma zmuszania drugiej osoby do uprawiania prostytucji jest w Holandii uważana za przestępstwo.
W praktyce każdy, kto chce „kupczyć” swoim ciałem, może to robić całkiem legalnie na przykład w specjalnie wydzielonych do tego celu dzielnicach miast. Wielką atrakcją turystyczną jest dzielnica seksu w Amsterdamie, gdzie każdy może zobaczyć skąpo ubrane dziewczyny czekające na klientów w specjalnie przygotowanych do tego celu oknach wystawowych. Kochać się za pieniądze można w „nielegalnie” działających domach publicznych, seksklubach czy wreszcie we własnym domu. Ministerstwo sprawiedliwości Holandii rok temu przesłało do parlamentu ustawę, umożliwiającą legalne działanie domów publicznych. Zdaniem ministerstwa uchylenie zakazu umożliwi lokalnym władzom lepszą kontrolę tego środowiska.
Czytaj także artykuł „Bezpruderyjnie całodobowo”, który ukazał się w tygodniku POLITYKA w sierpniu 1999 r.