Whitney Houston uważała, że na muzycznej scenie najwięcej łączy ją z Michaelem Jacksonem, który też u szczytu sławy stracił kontrolę nad swoim życiem. Podobnie jak on pochodziła z muzycznej rodziny i tak samo jak on z niezrozumiałych względów nie akceptowała siebie. Będąc piękną kobietą z urodą top modelki (magazyn „People” regularnie umieszczał ją w czołówce najpiękniejszych ludzi świata), w niemal każdym wywiadzie uporczywie podkreślała, że czuje się niekomfortowo w swojej skórze.
Mogła się pochwalić imponującą liczbą ponad 200 mln albumów sprzedanych na całym świecie, a także statusem pierwszej kobiety, która zadebiutowała na szczycie listy Billboard 200 i jedynej w historii, której siedem kolejnych singli pojawiło się na pierwszym miejscu zestawienia Billboard Hot 100. Olbrzymia skala (pięć oktaw), piękne brzmienie i potężna siła głosu porywały publiczność. Nazywano ją „The Voice”. Była idolką czasów MTV, symbolem amerykańskiego konsumeryzmu lat 80., przykładem dla milionów kobiet i wzorem patriotyzmu. Goszczono ją na przyjęciach w Białym Domu, witała na specjalnym koncercie żołnierzy amerykańskich powracających z Zatoki Perskiej. Inspirowała kolejne słynne wokalistki: od Alicii Keys, Mariah Carey, Christiny Aguilery po Beyoncé.
Kokaina od 16 roku życia
W tle nieprawdopodobnego pasma sukcesów toczyła się inna historia. Pod koniec krótkiego, 48-letniego, życia Houston wspomagała się sterydami, przez które szybko tyła, traciła głos, praktycznie przestała występować. Odkąd w telewizyjnym wywiadzie dla stacji ABC, udzielonym Diane Sawyer w 2002 r., publicznie przyznała się, że kokaina jest jej ulubioną używką i że właściwie narkotyki stały się jej codziennością, bulwarówki rozpisywały się o uzależnieniu i pędzie ku samozniszczeniu.