Klasyki Polityki

Piszę na papierze w kratkę

Nie żyje Paul Auster. „Polityce” mówił: Gdy piszę, chcę tylko jednego. Napisać dobrą książkę

Paul Auster, zdjęcie z 1998 r. Paul Auster, zdjęcie z 1998 r. Bridgeman Images / East News
Paul Auster, jeden z najwybitniejszych przedstawicieli postmodernizmu, zmarł 30 kwietnia w swoim domu na Brooklynie, miał 77 lata. Przypominamy rozmowę, którą przeprowadził z nim Jacek Żakowski. O Ameryce, sztuce pisarskiej, czytaniu gazet i paleniu papierosów.

Paul Auster: – O czym pan chce rozmawiać?

Jacek Żakowski: – Zacznijmy od Ameryki.
Ciężko mówić.

Czy pan się źle czuje?
Nigdy w życiu nie czułem się tak fatalnie jako Amerykanin. Irak jest gorszy niż Wietnam.

W Wietnamie były dziesiątki tysięcy zabitych, a w Iraku są setki.
Na razie!

To samo słyszałem od Henry’ego Kissingera: „Na razie jest ogromna różnica między Irakiem a Wietnamem”.
A w czym on widzi tę różnicę?

W natężeniu antywojennych protestów. Prezydent Johnson nie mógł się pokazać publicznie. Prezydenta Busha wciąż akceptuje większość Amerykanów.
Właśnie w tym sensie jest gorzej. Wtedy przynajmniej były masowe protesty. Dziś wielu Amerykanów akceptuje Busha. Uważają, że mamy prawo zaatakować, kogo nam się podoba. Ameryka traci przez to moralny autorytet. Jeżeli Bush znów wygra wybory, to będzie katastrofa.

W Amerykańskich mediach to nie jest popularna opinia.
Ale w wielu środowiskach jest bardzo popularna. Przez 30 lat nie widziałem Amerykanów tak bardzo oburzonych bieżącą polityką. Brooklyn i cały Nowy Jork to może nie jest typowe miejsce w Ameryce, ale tu coraz więcej osób całkiem poważnie mówi, że jeśli Bush znów wygra, to wyjadą z kraju.

Pan by zostawił ten swój piękny brookliński dom za 2 mln dol.?
Ja mimo wszystko poza Brooklynem nie wyobrażam sobie życia.

Czy to życie jest inne po 11 września?
Teraz jest prawie takie jak wcześniej. Życie toczy się dalej. Trzeba wstać, iść do pracy, wyprawić dzieci do szkoły, jeść, płacić czynsz. Zewnętrznie miasto wróciło do swojej starej formy.

Reklama