Budować fortepiany najlepsze z możliwych – taka jest dewiza firmy Steinway&Sons, ustanowiona półtora wieku temu przez samego ojca założyciela Henry’ego E. Steinwaya. Wszedł na rynek w połowie XIX w., gdy fortepian był instrumentem obecnym w każdym tzw. dobrym domu, i podbił ten rynek właśnie jakością. Fabryki fortepianów powstawały w tym czasie jak grzyby po deszczu, zwłaszcza w Europie, z Niemcami na czele.
Dziś rynek jest zalewany przez instrumenty produkowane na Dalekim Wschodzie, mimo to Steinwayowi udało się przetrwać i zachować klasę. Zaopatruje ponad 90 proc. sal koncertowych świata. Jest innowacyjny – w ciągu swej historii zdobył ponad 125 patentów na kolejne etapy budowy instrumentów; informacje o nich wiszą na ścianach w każdym pomieszczeniu fabryki w Hamburgu. Wciąż jest najlepszy.
Zgadzają się z tym muzycy: w ostatnim sezonie 94 proc. koncertujących pianistów na świecie wybrało steinwaya. Do zaszczytnego grona artystów zobowiązujących się do wyłączności tego wyboru należy ponad 1800 pianistów, w tym polska czołówka: Krystian Zimerman, Piotr Anderszewski, Rafał Blechacz. Ich zdjęcia z dedykacjami dla firmy wiszą na ścianach wyższych pięter hamburskiej fabryki.
Ręczna robota
Jak się robi najlepsze fortepiany świata? Przede wszystkim ręcznie. Fabryka Steinwaya to praktycznie manufaktura, udział rąk ludzkich w produkcji wynosi ok. 80 proc. Każdy instrument jest właściwie dziełem sztuki. W ciągu roku w Hamburgu wykonuje się ich ok. 1200 – siedem podstawowych modeli różnych rozmiarów; największy, model D, ma aż 270 cm długości, najkrótszy, model S – 155 cm.