Klasyki Polityki

Śladem blizny

Kiedyś tu był mur berliński, dziś zostały blizny

Przy Bernauer Strasse pozostały fragmenty muru, to nadal atrakcja dla turystów. Przy Bernauer Strasse pozostały fragmenty muru, to nadal atrakcja dla turystów. Filip Springer
Mauerweg to droga ciągnąca się przez Berlin śladem zburzonego muru. Idąc nią, można się przekonać, że rana dzieląca miasto przez ponad ćwierć wieku zarasta bardzo powoli.
Mauer Park – jedna z kilku galerii graffiti ciągnących sie wzdłuż muru.Filip Springer Mauer Park – jedna z kilku galerii graffiti ciągnących sie wzdłuż muru.

15 sierpnia 1961 r. – trzeci dzień wznoszenia muru. Conrad Schuman, 19-letni żołnierz wojsk ochrony pogranicza Niemieckiej Republiki Demokratycznej, pełni służbę na rogu Bernauer Strasse i Ruppiner Strasse. Ma pilnować granicy sowieckiej strefy okupacyjnej, zanim pojawi się tu betonowa ściana.

Chodź do nas! – słyszy w pewnym momencie z tamtej strony. Namyśla się kilka chwil, a potem rusza. Przeciska się między drutami, odrzuca karabin i przechodzi na drugą stronę granicy. Scenę tę uwiecznia na kliszy zachodnioniemiecki fotograf Peter Leibing – zdjęcie skaczącego przez druty Schumana stanie się jedną z fotograficznych ikon podziału Niemiec.

Po ucieczce Schuman osiedla się w Bawarii, poznaje tam swoją żonę. W latach 90. powie, że prawdziwie wolny poczuł się dopiero 9 listopada 1989 r., gdy mur w końcu upadł.

20 czerwca 1998 r. popełnia samobójstwo, wieszając się w sadzie nieopodal swojego domu.

*

Można zacząć przy Nordbahnhoff. To dobre miejsce. Wzdłuż Bernauer Strasse wbito w ziemię tysiące żelaznych prętów. Stoją w śladzie tamtej ściany. Można między nimi swobodnie przechodzić, przeniknąć mur, trochę się nim pobawić. Poczuć, jakie to łatwe, i dopiero wtedy zrozumieć, że kiedyś nie było.

Na ślepych szczytach budynków, które stały przy murze, reprodukcje archiwalnych fotografii. Są wielkie na kilka pięter. Jest słynne zdjęcie Conrada Schumana skaczącego przez druty kolczaste, są inne. Na niektórych ludzie schodzący do tuneli. Są uśmiechnięci, lekko rozbawieni sytuacją, w jakiej się znaleźli. Pewnie wcale im do śmiechu nie było, pewnie nadrabiali miną, mniejsza z tym. Ważniejsze jest to, co teraz – ktoś te zdjęcia wybrał, powiększył i rzucił na owe ściany. Ktoś postanowił się tymi uśmiechami chwalić.

Polityka 50.2014 (2988) z dnia 09.12.2014; Na własne oczy; s. 116
Oryginalny tytuł tekstu: "Śladem blizny"
Reklama