Klasyki Polityki

Wniebowzięci

Wymyślili całkowity odlot. Zbudują balon i polecą nim w świat

Nocny pokaz podczas 30 Balonowych Mistrzostw Polski w Nałęczowie. Nocny pokaz podczas 30 Balonowych Mistrzostw Polski w Nałęczowie. Anna i Krzysztof Kobusowie
W dzieciństwie nie marzyli o lataniu. Ale gdy polecieli balonem, wszystko inne przestało się liczyć.
Okolice Olsztyna. Odurza przestrzeń i poczucie absolutnej wolności...Anna i Krzysztof Kobusowie Okolice Olsztyna. Odurza przestrzeń i poczucie absolutnej wolności...

Na pierwszym roku studiów Andrzej Ćwikła (dziś Klub Balonowy Białystok) z Marianem Puszem wymyślili całkowity odlot. Zbudują balon i polecą nim w świat. Co w 1975 r. nie było takie proste. Spełnienie marzeń zajęło im trzy lata i wymagało zaangażowania firm z połowy Polski: materiał na powłokę (po napisaniu stosownych podań) dostali z Łodzi, gumowanie w czynie społecznym wykonał grudziądzki Stomil (a dokładniej majster, który powiedział, by dali flaszkę, to będzie gotowe), nici kupili w Milanówku, liny stalowe w Bielsku-Białej. Znaleźli ostatniego żyjącego mistrza powroźnictwa, by uplótł sieć nośną, w Gliwicach zdobyli metalową obręcz, a z warszawskiego PZL Okęcie wyżebrali liny do kosza.

I wtedy zdarzyło się coś, co mogło się zdarzyć tylko w bajce albo w socjalizmie. Ktoś wypatrzył plakat Festiwalu Młodzieży na Kubie z rysunkiem ludzi w balonie. Napisali do organizatorów, dostali zaproszenie i wraz z pilotem Ireneuszem Cieślakiem wyruszyli po przygodę życia. Na miejscu odbyli tylko dwa loty (zakończone lądowaniem w Morzu Karaibskim), ale już wiedzieli, że latanie jest ich pasją.

Jerzy Czerniawski trafił do tego samego klubu. Wciągnął go znajomy: Słuchaj, jest taki klub balonowy, chłopaki byli na Kubie i latają po świecie! Dołączył od razu i wkrótce z Andrzejem Ćwikłą i trójką innych zapaleńców pojechali jako ekipa techniczna na reaktywowane po II wojnie światowej najsłynniejsze zawody balonowe: puchar Gordona Bennetta. Polskę reprezentowali Ireneusz Cieślak i Stefan Makné. Ku zaskoczeniu wszystkich – wygrali.

Ostatnie przedwojenne zawody też wygrali Polacy, a zgodnie z zasadami kraj zwycięzcy organizował następną edycję u siebie. Tyle że startu, zaplanowanego na 3 września 1939 r. we Lwowie, już nie udało się rozegrać, a lata powojenne nie sprzyjały podniebnej integracji. W 1983 r. prezesem Aeroklubu PRL był Władysław Hermaszewski (starszy brat Mirosława), który po zwycięstwie Polaków spytał ZSRR, czy pozwolą na rozegranie pucharu Gordona Bennetta w Polsce. Niet – przyszła krótka odpowiedź, bo przecież musieliby otworzyć granicę. Zawody zorganizowano w Szwajcarii, Polakom pozostała chwała.

Polityka 38.2014 (2976) z dnia 16.09.2014; Na własne oczy; s. 108
Oryginalny tytuł tekstu: "Wniebowzięci"
Reklama