Co roku drukarki zobligowanych unijnie Ośrodków Pomocy Społecznej wypluwają strategie rozwiązywania problemów, zagadnienia horyzontalne, plany operacyjne itd. Po wstępie w stylu „rodzina zaliczana jest do najstarszych struktur społecznych” (to Grajewo), w analizie SWOT, oceniającej mocne i słabe strony stałych klientów, charakteryzują ich jako: wielodzietnych, bezrobotnych, roszczeniowych, niezaradnych wychowawczo, których głównym kryterium zachowań społecznych jest chęć przetrwania.
W strategiach mówi się o nich – defaworyzowani. Słowo patologiczni byłoby stygmatyzujące, a standard basic opieki nad klientem to upodmiotowianie go. Nie ma gorszych ani lepszych. Żadna dysfunkcyjność nie może być powodem, by kimś pogardzać. Także tymi, którzy mimo ospałości życiowej preferują – mówiąc językiem demografów – rozrzutny styl reprodukcji.
W grudniu 2013 r. z powodu uprzedmiotowienia Wioletty S. poprzez „dokonanie jej ubezpłodnienia” sąd skazał lekarkę z Szamotuł na rok więzienia w zawieszeniu. Wykonując cesarskie cięcie Wioletty S., poszła na skróty. Powinna wybudzić pacjentkę z narkozy i poinformować ją, że przy następnym (dziewiątym) porodzie może jej pęknąć macica. Czy wyraża zgodę? Ociężała intelektualnie powódka i jej 67-letni partner, choć od lat pionizowani życiowo przez panie z MOPS, powoływali się w sądzie na traumę wywołaną świadomością, że już nie mogą mieć więcej dzieci.
Jak – żeby nie zaleciało eugeniką – porozmawiać o rozrzutnym stylu reprodukcji defaworyzowanych? O tym, że strategie OPS składają się z metajęzyka-impotenta, który przykrywa istotę spraw?