Nasza droga do NATO
Jak Polska przystępowała do NATO. Wspomnienia polskiego ambasadora
Ten wielki finał kończył trwającą kilka lat drogę pierwszych trzech krajów, byłych członków Układu Warszawskiego, do Sojuszu Północnoatlantyckiego. Ważnym uczestnikiem tamtych skomplikowanych zabiegów był Jerzy Koźmiński, ambasador RP w Waszyngtonie w latach 1994–2000. Zapiski ambasadora, do tej pory szerzej niepublikowane, pozwalają odtworzyć polityczne i dyplomatyczne okoliczności tego historycznego dla Polski wydarzenia.
***
Jeszcze przed rozpoczęciem misji w USA, pełniąc w 1993 r. funkcję wiceministra spraw zagranicznych, miałem okazję uczestniczyć we wczesnej fazie procesu, który ostatecznie doprowadził Polskę do członkostwa w NATO. W polskich środowiskach politycznych i opiniotwórczych dominowało już przekonanie o słuszności opcji atlantyckiej.
Polska, zakotwiczona w Sojuszu Atlantyckim, po raz pierwszy od wieków miała zyskać tak silne gwarancje bezpieczeństwa, a jednocześnie instytucjonalnie stać się częścią wspólnoty wolnych i demokratycznych narodów, wyznających te same wartości i zasady. Stanowić to miało zwieńczenie ciągu niezwykłych wydarzeń w Europie Środkowo-Wschodniej, zapoczątkowanych polskim przełomem 1989 r. Ale również dla Stanów Zjednoczonych oraz Europy Zachodniej przyjęcie do NATO kilku państw byłego bloku komunistycznego oznaczało zupełnie nową sytuację. USA miały bowiem objąć gwarancjami bezpieczeństwa kraje, które w historii wielokrotnie były wstrząsane wojnami i konfliktami. A jednocześnie, włączając Polskę do NATO, USA napinały swoje relacje z Rosją, nadal uważane w Waszyngtonie za strategiczne.
Bez Ameryki to by się nie udało
Symbolicznie i z moralnego punktu widzenia