Czym jest Majdan? – Ależ to proste! – wykrzykuje 30-letni Serhij. – Majdan to jest współczesna sicz zaporoska, obóz kozacki. Terytorium wolnych ludzi.
Oleksandr i Timofij na te słowa kiwają głowami z aprobatą. Wszyscy trzej spotkali się na Chreszczatyku, pod zajętą przez demonstrantów siedzibą rady miasta Kijowa.
Oleksandr i Timofij, pianista i wiolonczelista z pobliskiego konserwatorium, grają jazz na rozklekotanym pianinie wyniesionym z miejskiej administracji na świeże powietrze przez pomysłowego rewolucjonistę. Mróz trzyma mocno, z zimna drętwieją im palce, więc co chwilę muzycy muszą przerywać koncert.
Serhij jest ślusarzem z Iwano-Frankowska. W żołnierskim hełmie, kurtce moro i ciepłych bojówkach strzeże barykad na Majdanie. Skończył zmianę i przyszedł posłuchać muzyki.
Wszyscy trzej grzeją się teraz nad ogniskiem w metalowej beczce. Dym z palonego drewna drapie gardło, szczypie w oczy, zapach wędzonki przenika wszystkie warstwy odzieży, ale wreszcie jest cieplej. Jak na zawołanie zjawia się kobieta z tacą wrzącej herbaty. Mężczyźni rozmawiają niczym starzy znajomi. – Gdyby nie Majdan, nasze drogi pewnie nigdy by się nie przecięły – mówi melancholijnie Serhij. – Zagracie to jeszcze raz, chłopcy?
2014: będzie wesoło
600 m dalej, na placu Europejskim, słychać inną muzykę. Metaliczne dźwięki wypełniają całą okolicę. Tłum kobiet i mężczyzn – wśród nich jest i kilkoro dzieci – zapamiętale skuwa lód z bruku. W rękach mają łopaty, młotki, metalowe rurki. Dziewczyna w czarnej puchowej kurtce stuka w chodnik długim na dwa metry, posrebrzanym karniszem.
Wokół błyszczą flesze aparatów, kręcą się operatorzy i zagraniczni dziennikarze, ale pracujący ludzie nie zwracają uwagi na ciekawskich.