Czy zwierzęta mają duszę?
Czy zwierzęta mają duszę? Nowa teologia dociera do nas z opóźnieniem
Jeszcze w czasie potopu Noe ratuje gatunki, zabierając do Arki z każdego po parze. Wedle przekazu biblijnego dopiero poprzez przymierze z Noem Bóg czyni z ludzi postrach zwierząt: „Wszelkie zaś zwierzę na ziemi i wszelkie ptactwo podniebne niechaj się was boi i lęka. Wszystko, co się porusza na ziemi i wszystkie ryby morskie zostały oddane wam we władanie. Wszystko, co się porusza i żyje, jest przeznaczone dla was na pokarm, tak jak rośliny zielone, daję wam wszystko. Nie wolno wam tylko jeść mięsa z krwią życia”.
Bóg wprawdzie stworzył człowieka „na obraz i podobieństwo swoje”, jednak ludzie nie każde słowo boże potrafili dokładnie odczytać. Toteż od wieków toczą spory zarówno o zasady, jak i detale. Zwierzęta duszy nie mają – wyrokował w XIII w. Tomasz z Akwinu. To, co żyje ot tak sobie, z dnia na dzień, służy bytom bardziej doskonałym. Rośliny są pokarmem zwierząt, a zwierzęta – ludzi. Inaczej to widział Franciszek z Asyżu. Wilka nazwał swym bratem. A gdy nie słuchali go ludzie, to wygłaszał kazania do ptactwa. I – jak chce legenda – jako pierwszy przy wigilijnym żłobku postawił figury kóz, osłów czy owiec. Niemniej to bardziej Tomasz niż Franciszek ukształtował rozumienie miejsca zwierząt w porządku świata.
Jeszcze w czasach biblijnych zwierzę było niemal częścią rodziny. W starożytnych religiach śródziemnomorskich hekatomba bydła na ołtarzach była częścią liturgii, a kapłan – także rzeźnikiem. Mała pociecha dla zarzynanych. Ale wysoki status w ładzie uniwersum.
I choć z czasem zwierzęcych ofiar właściwie zaniechano (ten rytuał pozostał w islamskim święcie Id al-Adha, w obrządku ormiańskim, nepalskim, hinduizmie), to dola zwierząt nie bardzo się poprawiła.